24 października 2014

Rozdział 6 ♥

***************Tajemnicza Postać******************

Powiedziałem chłopakom, że muszę iść do toalety. Mieściła się ona u góry, ponieważ ta na dole była w remoncie. Nawet się z tego powodu cieszę. Poszedłem szybkim krokiem do łazienki i załatwiłem swoją potrzebę. Cały czas zaprzątały mi myśli o Ariel. Nawet się jej nie spytałem czy z nią wszystko dobrze.
Rozmyślając nad tym znalazłem się obok jej pokoju. Wiedziałem, że już śpi. Postanowiłem do niej wejść, ponieważ jakaś siła ciągnęła mnie do środka. Otworzyłem jak najciszej drzwi, żeby jej nie obudzić. Lekko się zawahałem, gdy się poruszyła. Podszedłem do niej i przyjrzałem się jej smukłej, białej cerze i dużych, czerwonych ustach. Światło padało idealnie na jej twarz. Jak dla mnie jest najpiękniejszą dziewczyną jaką poznałem. Chociaż czasem papla jak najęta. Usiadłem na podłodze i przyglądałem się jej. Tak bardzo chciałbym ją teraz pocałować. Chyba się w niej zakochałem. A obiecałem sobie się w niej nie zakochiwać. Poruszyła się lekko, więc przykryłem ją, żeby nie zmarzła. Jeszcze ta kostka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.- powiedziałem cicho i przyłożyłem moją rękę do jej policzka.- Tak bardzo chcę cię pocałować. Chyba się w tobie zakochałem. Debil ze mnie.
Prowadziłem taką bezsensowną rozmowę z samym sobą, aż Ariel zaczęła się strasznie wiercić. Przestraszyłem się, że się przebudzi. Natomiast on skuliła się i zaczęła płakać przez sen.
-Proszę zostaw mnie! Ja nie chce! Błagam! Pomocy!- zaczęła się wydzierać. Speszyłem się trochę, ponieważ jej krzyki było słychać, aż na dole.
-Wiktor, gdzie jesteś? Wiktor!- wołała kogoś o nieznanym mi imieniu. Złapałem ją za rękę. Do pokoju wpadł Jony.
-Usłyszałem, że krzyczy, więc wszedłem do jej pokoju sprawdzić co się stało.- odparłem widząc jego pytającą minę.
-Ona ma tak od kiedy...- I w tym momencie chłopak się zawiesił, jakby palnął czegoś czego nie powinien.
-Od kiedy?
-Nie ważne.- odparł.- Tak jest każdego dnia, ciągle śni jej się ta sama scena.
-Jaka scena? Powiesz mi o co chodzi?- trzymałem za rękę Ariel, która nadal śpiąc wołała imię tego chłopaka. Trochę zaczynało mnie irytować zachowanie Joniego.
-Sorry stary, ale ja ci nic nie powiem. Jeśli Ariel będzie chciała sama ci to powie.- powiedział.
-Wiktor, proszę cię wróć. Błagam cię. Ja cię...- Ostatniego zdania nie dokończyła, ponieważ zaczęła szlochać. Ścisnęła moją dłoń i lekko otworzyła zapłakane oczy.
-Co wy tu robicie?- spytała lekko speszona moim widokiem.
-Usłyszałem, że płaczesz, więc przyszedłem sprawdzić co się dzieje. Później złapałaś mnie za rękę i nie chciałaś puścić.- odpowiedziałem. Ariel szybko zabrała rękę.
-Przepraszam za moje zachowanie. Jony mam do ciebie małą prośbę.- chłopak podszedł do niej, a ona wyszeptała mu coś na ucho ten przytaknął tylko w geście porozumienia.
-Chodź stary. Ariel jest zmęczona.- szarooki podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
-Mam nadzieję, że wyjaśnisz mi wszystko.- powiedziałem odchodząc. Schodząc na dół Jony powiedział mi, że mam nikomu nic nie mówić, na co ja tylko prychnąłem.
-Co się stało Ariel?- zapytał ten irytujący chłopak o imieniu Kentin. Wkurzał mnie ten gość, ponieważ następny przystawiał się do Ariel. Chciałem coś powiedzieć, ale zrobił to szarooki.
-Nie nic się jej nie stało. Obudziła się, bo śnił jej się koszmar.- Lysander wyczuł, że Jony kłamie, ale nie wypowiedział się na ten temat tylko wykręcił lekko nos. Zawsze tak robił gdy wyczuwał kłamstwo.
-To na czym stanęło? Jony chyba miałem ci skopać tyłek.- zaśmiałem się.
-Dobra, dobra zobaczymy kto komu skopie tyłek.
Przez całą godzinę graliśmy na zmianę w Guitar Hero. Ograłem Jonego, a potem resztę. Najgorzej było z tym irytującym kolesiem co podrywa Ariel. Ten drugi, ale niestety nie znam jego imienia, ponieważ brzmi dość głupio. Potem zagrałem z Kentinem, którego ograłem dość szybko. Przez cały czas gapił się na mnie ten chłopak, jakby chciał ze mnie wyczytać co się stało tam u góry. Nie przejąłem się tym zbytnio. Potem rozeszliśmy się do domu.

****************Ariel*****************
  Wstałam z wielkim bólem nogi. Pokuśtykałam do szafki, gdzie wzięłam tabletki przeciwbólowe. Potem znowu położyłam się do łóżka. Potem rutynowo przyszedł do mnie Jony i oznajmił, że musi gdzieś wyjść. Zostawił mi na stoliku kanapki. Powiedział też, że potem ktoś do mnie wpadnie i uszykuje mi obiad, na co pokręciłam głową na znak, że rozumiem. Wydaję mi się, że mój kuzyn się w kimś zakochał. Był ubrany w jasne dżinsy do tego koszula w czerwoną kratę oraz idealnie ułożone włosy. Może nie był jakoś pięknie ubrany, ale jakoś inaczej niż zwykle. Nie zastanawiając się więcej zjadłam zrobione kanapki. Potem pograłam trochę w Simsy i takie różne inne gry. Tak minęła godzina. Było już coś po 13, gdy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. To na pewno Rozalia, ale ona przecież gotować nie umie. Nagle w moich drzwiach pojawił się .... LYSANDER?!
-Cześć Ariel. Jony poprosił mnie, żebym się tobą zajął.- chłopak wyglądał jakby zobaczył jakąś inną osobę.
-Cześć. Czemu mi się tak przyglądasz? Mam coś na twarzy?- zapytałam żartując.
-Wyglądasz o wiele lepiej bez tego ciężkiego makijażu.- uśmiechnął się Lys, a ja lekko się zarumieniłam.
-Nie przesadzaj wyglądam jak potwór.
-Nie oceniaj siebie negatywnie, ponieważ ucierpi na tym twoja odwaga.- powiedział.
-To co mi pysznego ugotujesz?- sprytnie zmieniłam temat.
-Co powiesz na ziemniaki i kurczaka z sałatką?
-Brzmi pysznie. A ty w ogóle umiesz gotować? Nie spalisz mi kuchni?
-Raczej nie spalę ci kuchni. Potrafię dość dobrze gotować.- odparł.- Jeśli pozwolisz oddalę się.
Skinęłam głową w geście porozumienia. Lysander jest taki grzeczny, aż czasami za bardzo.
Strasznie mi się nudziło u góry, więc poprosiłam różnookiego, żeby zniósł mnie na dół. Nie zbyt chętnie zniósł mnie, ponieważ jak to on ujął potem będzie wysłuchiwał kazania Jonego, że mnie znosi na dół. Odparłam mu, że na pewno tak nie będzie, ponieważ wstawię się za nim. Lysander położył mnie delikatnie na kanapie, ale bardzo nie fortunnie potknął się o kant dywanu i upadł na mnie. W tym monecie do salonu wszedł Kastiel. Co on tu robi?
-Hej...Lys... Chyba przeszkadzam.- chłopak zrobił bardzo dziwną minę, a ja z białowłosym wybuchliśmy śmiechem. Na co Kas zrobił jeszcze bardziej dziwną minę.
-Haha. Nie, nie przeszkadzasz.- odparłam z wielkimi przerwami na oddech podczas śmiechu.
-A mi się wydaje, że tak.- powiedział. Chyba był zły, ale o co?
-Lysander upadł na mnie, gdy próbował mnie położyć. Bo chciałam w końcu zejść z tej góry na dół.- powiedziałam jakoś tak dziwnie składając zdania.
-Muszę się zgodzić z Ariel, jest strasznie ciężka.- zaśmiał się, za co dostał kuksańca w ramię.
-Dobra wierzę wam.- już łagodniejszym tonem, takim bardziej milszym.- Przyniosłem to o co prosiłeś.
-Dziękuję.- Lys zabrał pakunek z rąk Kasa i poszedł do kuchni. Zostałam sama z Kasem.
-Skoro już tu jesteś to pooglądamy coś?- spytałam. Natomiast on zamiast mi odpowiedzieć przyglądał mi się uważnie.- Ludzie, czy ja mam coś na twarzy?
-Nie, ale jakoś inaczej wyglądasz.- stwierdził.
-No, bo wiesz ....może.... jestem bez makijażu!- co oni się tak na mnie uparli.
-Spokojnie, chciałem ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz bez tej tapety.
-Yyyy. Dziękuję.- powiedziałam zdziwiona.- Co powiesz na horror "Obecność"?
-Może być.- odparł.- A nie będziesz się bała?
-Jest rano, gorzej by było gdyby była noc.- powiedziałam chłopakowi, gdzie są płyty. Włączył bez najmniejszego problemu. Oglądaliśmy tak, aż Lysander nie zaczął wołać nas na obiad. Oczywiście Kastiel pomógł mi się doczłapać do jadalni.
-Proszę cię zostań moją żoną.- powiedziałam zatapiając się w obiedzie.
-Zostaw go w spokoju. Wynajmę go, żeby gotował mi takie obiady.- oznajmił Kas.
-Przestańcie, to tylko kurczak.- speszył się różnooki.
-To nie kurczak, to niebo.- z każdym kęsem się rozpływałam.- To co przystajesz na moją propozycję?
-No wiesz, żoną twoją chyba nie zostanę.- powiedział chłopak.- To jest nie możliwe.
-No chyba, że zmienisz płeć.- dodał czerwonowłosy.
-Oszalałeś? Taki przystojniak i płeć ma zmieniać?- zaśmiałam się do chłopaków. Obaj zrobili dziwną minę.
A przecież ja nic takiego nie powiedziałam.- Dobra, to zostaniesz moim mężem.
-Hahaha. No chyba nie.- odparł Kastiel.
-Czemu?
-Bo nie.
-To nie jest odpowiedź.
-Jest.
-Przestańcie się kłócić, bo zachowujecie się jak małe dzieci.- odparł białowłosy.
-Ale to on zaczął.- zrobiłam naburmuszoną minę. Nagle kostka zaczęła mnie rwać na co skuliłam się z bólu.
-Ej nic ci nie jest?- czerwonowłosy naprawdę się wystraszył tym nagłym bólem kostki.
-Nie, tylko dzisiaj nie fortunnie nastąpiłam na tą nogę i mnie trochę boli, ale to przejdzie.- uspokoiłam ich.
Przez całe popołudnie oglądaliśmy filmy. Aż o godzinie 19 wrócił uradowany Jony, ale kiedy zobaczył mnie, że nie jestem w łóżku to przybrał bojową minę. Uhu. będę miała kazanie. Najpierw nakrzyczał na chłopaków, że mnie nie dopilnowali,a gdy próbowałam się odezwać to dostawałam burę. Gdy sie uspokoił powiedziałam mu, że chciałam pooglądać z chłopakami film, więc Lys zniósł mnie na dół. Jony odetchnął z ulgą słysząc, że białowłosy mi pomógł. Potem przeprosił chłopaków, że na nich nakrzyczał. Lys skinął porozumiewawczo, natomiast Kas zaczął swoją paplaninę, że to niby się tak musiał mną wielce zająć i w ogóle. Jony nakazał mi iść do pokoju gościnnego, który mieści się na dole. Położyłam się w ciuchach, które miałam na sobie. I nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończony taki krótki, ale jest :D
W razie jakiś błędów to sorry. A i jeszcze jedno. Kto zgadnie kim jest tajemnicza postać?
 To jest Armin czy Kastiel? Walka trwa! :) Pamiętajcie też, że oboje byli na dole u Jonego. A może to Lysander, który świetnie gotuje ? Czy chłopak, który ją kocha wyzna jej miłość? Kim w ogóle jest?

Zapraszam do ankiety! Tam u góry!
Fight <3
Kto wygra ?


21 października 2014

Rozdział 5 ♥

Rano obudził mnie budzik. Czy on musi się tak wydzierać? Trzeba wstać, ale mi się nie chce. Wstałam
i pomaszerowałam do okna, gdzie był ładny widok. Z mojego okna było widać mini park. Był on mniejszy od tego w centrum naszego miasteczka, ale równie piękny. Stały tam trzy brązowe ławeczki, kilka klombów z kwiatami oraz mała fontanna. Zazwyczaj przychodzili tam ludzie starsi, albo ci, którzy preferują ciszę.
A ten park był jego oazą. Zawsze chodziłam tam rysować. Ostatnio widziałam tam rudą wiewiórkę.
Podeszłam do szafy z zamiarem wybrania ubrań. Postanowiłam, że ubiorę białą bluzkę, czarne rurki oraz bordowy komin. Do tego moje ulubione jasno brązowe buty na lekkim koturnie. Z taką stylizacją poszłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności. Zeszłam na dół, gdzie jak co dzień dochodziły odgłosy śpiewu Jonego. Ma bardzo ładny głos. Schodząc niestety potknęłam się o dywan. Na całe szczęście spadłam tylko z dwóch ostatnich schodków.
-Nic ci nie jest?- podbiegł do mnie, podnosząc mnie.
-Ała moja kostka!- krzyknęłam z bólu. Strasznie bolała mnie kostka.
-Chodź jedziemy na pogotowie.- powiedział kuzyn. Zabrał mnie do szpitala, gdzie powiedzieli mi, że moja kostka jest mocno zwichnięta. Dostałam zwolnienie ze szkoły na kilka dni. Mój kuzyn się strasznie tym przejął i zapowiedział mi, że się mną zaopiekuje. Około 12 byliśmy już w domu. Dostałam bandaże do owinięcia i jakieś maści do smarowania. Jony zaniósł mnie do pokoju i poszedł robić obiad.
Strasznie mi się nudziło, a mój telefon był na szafce. Podniosłam się i pokuśtykałam po telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, aż 18 nieodebranych połączeń od Rozalii, 5 od Alexa, 8 od Armina i po 4 od Lysa i Kasa.
Roza chyba wszystkich zwerbowała do telefonowania do mnie. Zadzwoniłam do Rozalii.
-Hej Rozuś.
-GDZIE TY JESTEŚ?- zaczęła się drzeć do telefonu.
-Spokojnie. Skręciłam sobie kostkę i byłam w szpitalu.
-Jezuuuu. Słyszeliście Arluś skręciła nogę.- krzyknęła na głos do kogoś.
-Ciszej Roza, bo zaraz cała szkoła będzie wiedzieć, że jestem łamagą. Ale Roza nie odpowiedziała tylko rozłączyła się. Czy ona mnie nie lubi? Może ma mnie gdzieś? A może nauczyciel ją zobaczył z telefonem.
Nie zastanawiałam się nad tym długo, bo zasnęłam. Mniej więcej po 13 obudził mnie dzwonek do drzwi, ale nie mogłam zejść i zobaczyć kto przyszedł, więc przekręciłam się na drugi bok i próbowałam zasnąć.
Nagle usłyszałam za drzwiami  jakieś szmery i pukanie do drzwi.
-Proszę! Przecież wiesz, że możesz wchodzić do pokoju bez pozwolenia.- byłam pewna, że to mój kuzyn, ale to była Roza, Armin z Lysandrem, a za nimi widziałam KASTIELA?! Co on tu robi? Przecież on mnie nie lubi.
-Cześć Ariel. Co u ciebie? Jak noga?- Roza zadawała pytania szybciej niż karabin maszynowy. Białowłosa wraz z Arminem podeszli do mojego łóżka. Zaś chłopacy usiedli na moich dwóch czerwonych pufach. Czarnowłosy wziął moją rękę, co wywołało u mnie lekkie rumieńce. Co nie za bardzo spodobało się reszcie, ale nie okazywali tego zbyt emocjonalnie, przynajmniej na zewnątrz.
-Wszystko jest dobrze.- nie mogłam uwierzyć, że oni tu przyszli. Chyba zauważyli, że spoglądam na nich jak na kosmitów.
-Przyszliśmy z Rozalią zobaczyć jak się czujesz.- widziałam, że Kas chce coś powiedzieć, ale Lys go wyprzedził. Lekko się podniosłam i spojrzałam na czerwonowłosego.
-Chyba nie ja tu jestem poszkodowana.- spojrzałam znacząco na Rozę.
-Ej. Nie patrz się tak na mnie. Sami chcieli przyjechać do ciebie.- spojrzałam na chłopaków.
-Poważnie, bo ja mam wrażenie jakbyś ich tu siłą zaciągnęła.- zaśmiałam się. Armin nie odezwał się ani słowem tylko bardziej ścisnął moją dłoń. A ja uśmiechnęłam się do niego głupkowato.
-No, ale poważnie ci mówię.- złotooka spojrzała na Armina tak, że biedak od razu mnie puścił. Zarumieniłam się. Postawa mojej przyjaciółki jest czasem dość dziwna.
Ale udałam, że nic się nie stało i wróciłam do tematu.
-Nie żartujcie sobie ze mnie. Widzę, że Kastiel ma inne zdanie. Prawda?- spojrzałam na niego. Chłopak nic nie powiedział tylko zszedł na dół do Jonego. Jego zachowanie bardzo mnie zdziwiło, ponieważ wyszedł bardzo zły, ale też bardzo poirytowany i wkurzony.
-A jemu co się stało? Powiedziałam coś złego?- spytałam się chłopaków i złotooką.
-Nigdy się tak nie zachowywał. Nawet w stosunku do mnie.- zdziwiło mnie to, ponieważ jego słowa brzmiały dość dziwnie.- To ja pójdę sprawdzić o co się tak zdenerwował.- widać było, że doskonale wiedział o co mu chodziło, ale nie przejmowałam się tym.Jeśli będzie miał taką ochotę sam mi powie, a jeśli nie to wyduszę to z niego siłą. Całą godzinę rozmawiałam z Rozą, ponieważ Armin musiał iść do domu. Przeprosiłam przyjaciółkę, że nie poszłyśmy na zakupy. Ona zaś powiedziała, że innym razem się wybierzemy. Potem zjedliśmy razem kolację. Białowłosa musiała iść już tak przed 19, ponieważ była umówiona z Leo, jej chłopakiem. Zmęczona poszłam spać. Słyszałam jeszcze z dołu, że chłopaki nadal są u Jonego. Potem odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Z pół przytomnymi oczami zobaczyłam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Lekko się poruszyłam co sprawiło, że postać wchodząca lekko dygnęła. Potem już nic nie pamiętam, ponieważ moje oczy stały się jeszcze cięższe.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Taki krótki, ale najważniejsze, że jest!!!! <3
Brak weny. A tak w ogóle to byłam w kinie na "Miasto 44" polecam ludziom o słabych nerwach. >.< Psychika wam rąbnie. :D
A w następnym rozdziale dowiecie się kim jest "ktoś" kto wszedł do pokoju Ariel.
Kto zgadnie kto to? Armin czy Kastiel, a może Lysander? Albo to tylko Jony?
A jeśli chodzi o błędy to przepraszam, ale tekst był kilka razy przerabiany. Ponieważ w tych scenach nie miało być Lysandra i Armina, ale ich tam wkleiłam.


                                   
Słodziaki <3

16 października 2014

Rozdział 4 ♥

Obudzona rannymi promieniami słońca wstałam z lepszym humorem. Postanowiłam już zapomnieć o przeszłości, ale trudno mi będzie zapomnieć o nim. Nie będę już nigdy wymawiała tego imienia. On dla mnie już nieistnienie, choć w moim sercu wyrył bardzo trwały ślad. Z tymi rozmyślaniami, poszłam do łazienki.
Jak każdy wykonałam poranne czynności i zażyłam szybkiej kąpieli.Wysuszyłam włosy. Ubrana już w białą bluzę z nadrukiem "Zombie Mickey" oraz czarne poszarpane dżinsy. Mój makijaż był taki jak zwykle.
Zeszłam na dół, ponieważ mój nos zwodził mnie do kuchni. Ujrzałam bardzo niecodzienny widok. Mój kuzyn w różowym fartuchu robiący mi grzanki z serem. Ten widok sprawił, że roześmiałam się bardzo głośno. Jony tak się wystraszył, że całe nasz śniadanie wylądowało na podłodze.
-Ty będziesz to sprzątać!- zbulwersował się chłopak.
-Dobra, nie zrzędź już tak jak stara babka.- powiedziałam, robiąc przerwy, bo przy każdym powiedzianym słowie śmiałam się jeszcze bardziej.
-Nie śmiej się, tylko po szczotkę maszeruj! Już!- oburzył się jeszcze bardziej.
Śmiejąc się poszłam po ową rzecz. Posprzątałam posłusznie, ponieważ mój kochany kuzyn wytykał mi gdzie mam jeszcze posprzątać. Swoją drogą, nadawał by się bardzo na jakiegoś dyktatora. Potem zabrał się za ponowne robienie śniadania. Ja natomiast przyglądałam się tylko, ponieważ ja potrafię spalić najprostszą potrawę. Ciamajda ze mnie straszna. Blondyn podał mi pachnące jeszcze tosty z świeżymi truskawkami
i bitą śmietaną. 
-Jak tak dalej pójdzie to przytyję.- stwierdziłam
-Oj. Przesadzasz jak dla mnie możesz trochę przytyć.
-Koniec tematu. A tak w ogóle, która godzina?- spytałam.
-Jest 7.55.- zerwałam się z miejsca. 
-Spóźnię się do szkoły!- krzyknęłam z holu. I trzaskając drzwiami wybiegłam z domu. 
W szkole byłam już grubo po dzwonku. Nie idę na lekcję z panią Minque ona strasznie pluje i wrzeszczy nie wiadomo na co. Weszłam na dziedziniec. Przemykając się niczym ninja do ogrodu, gdzie w spokoju mogłam posiedzieć i porysować. Usiadłam przy pięknym drzewie, aż szkoda, że nie znam jego nazwy. Nigdy jakoś nie interesowałam się roślinami. Zaczęłam rysować różę, którą przed chwilą zauważyłam w tłumie roślin. 
Nie była ona zbyt piękna, ponieważ była mała i posiadała tylko jeden ogromny kwiat. Ale przykuła moją uwagę swoją odmiennością. Była podobna do mnie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie jakiś głos za mną.
-Pięknie rysujesz.-stwierdził Lysander.
-Dziękuje, ale ja uważam inaczej.
"Prawdziwa sztuka to taka, która powstaje dzięki potrzebie tworzenia". A twoja powstaje z emocji, które wylewasz na papier. - powiedział to tak pięknie, że się rozpłynęłam.
-Pięknie dobierasz słowa jesteś jakimś poetą? Zapewne piszesz wierszę.
-Poeta to za duże określenie, ja po prostu dobieram słowa do danej sytuacji.
-To muszę powiedzieć, że bardzo pięknie je dobierasz.- chłopak popatrzył się na mnie i lekko się zarumienił. Ja chyba zrobiłam to samo.
-Nie widziałaś tu może takiego czarnego notesu z wygrawerowanym imieniem?- zapytał się chłopak odwracając wzrok i poszukując czegoś zawzięcie.
-Taki z szmaragdowym paskiem?
-Tak.- różnooki powędrował wzrokiem tak gdzie się patrzałam. Uradowany, wstał i poszedł po swoją zgubę.
-Dziękuję ci jesteś aniołem.- podszedł do mnie i serdecznie mnie przytulił.
-Do anioła trochę mi daleko.- roześmiałam się. Nagle do ogrodu wpadł Kastiel.
-To ja szukam tego posranego zeszyciku, a ty się ty obściskujesz?- widać było wzburzenie i złość wymalowaną na twarzy.
-Po pierwsze z nikim się nie 'obściskuje', a po drugie Ariel pomogła mi znaleźć notatnik.- odparł mu spokojnie Lys.
-I dlatego się z nią migdalisz?- odparł.
-Jejku. Kastiel uspokój się. Przecież nic się nie stało. Lys tylko mnie przytulił, a ty robisz aferę jakby ci zginęła złota rybka.- oburzyłam się. Czekoladowooki wyszedł bez słowa.
-Czym on się tak zdenerwował?- zapytałam.
-On tak już ma. Jego charakter jest dość trudny.
-Współczuję mu. Jak ty w ogóle z nim wytrzymujesz?
-Kwestia przyzwyczajenia. Jeśli się go bliżej pozna jest naprawdę miły. - jego spokój jest zaraźliwy.
-Poważnie? Jakoś ja tego nie widzę.
-Bo go jeszcze dobrze nie poznałaś.
Pogadałam jeszcze chwilę z Lysem, który potem musiał iść poszukać buntownika. Ja udałam się w poszukiwanie mojej przyjaciółki. W tym liceum jest naprawdę super. Co prawda minęło już trochę czasu, a ja tak szybko znalazłam przyjaciółkę. Rozalię spotkałam dyskutującą z Alexem na dziedzińcu. Oboje przywitali mnie jak 'papieża'. Potem zaproponowali mi wspólne pójście na zakupy,co wywołało u mnie szeroki uśmiech. Umówiliśmy się, że na małą wycieczkę udamy się jutro. Potem poszliśmy na matematykę. Tak minął mi dzień w szkole. Potem jak zwykle zjadłam obiad, pooglądałam komedię z Jonym , a potem poszłam spać. Nie jadłam kolacji, ponieważ zjadłam 'tonę' popcornu i wypiłam litr coli. Ubrana w piżamę, kroczyłam do mojego łóżka. Zobaczyłam pluszaka, którego dostałam od wiecie kogo. Schowałam go szybko do szafy, przykrywając stertą ubrań. Miałam o nim zapomnieć. Zapomnieć. Dobra weź się w garść, przecież nie będę płakała. Nie będę. Wzięłam na kolana mojego różowego laptopa i weszłam na facebooka, gdzie przez godzinę pisałam z Rozalią o jutrzejszym wypadzie. Potem odłożyłam laptopa i poszłam spać.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Rozdział dodany xD
Dziękuje wszystkim za czytanie tych wypocin. Wiem, że mam taką dziwną wadę wpychania do rozdziałów dużo akcji, ale taka moja natura. Wiem też, że moje pisanie jest trochę inne od waszego, ale powinniście się do tego przyzwyczaić. Jestem osobą dość porywczą i bardzo roztrzepaną, która popełnia wiele błędów. Jeśli są takowe to serdecznie przepraszam, ale musicie się do tego przyzwyczaić. 
 Kurdę lubię się powtarzać -.-' 
A tak w ogóle to dzisiaj wygrałam konkurs plastyczny! Jejku I miejsce! Jestem strasznie szczęśliwa ♥


                                         
Dodany na specjalne życzenie! <3
A co do mojego obrazka to mogę dodać takie moje głupie oczko -.-'
To po boku to serce, które mi nie wyszło :D
Nie lubię marnować kartek, ponieważ niszczy się dzięki temu drzewa .
Rozumiecie mnie chyba xD
I od razu wyprzedzam pytanie to nie malowałam tego ołówkiem tylko węglem rysunkowym. 
Na żywo wyszło o wiele lepiej -.-'
Brzydko c'nie?


14 października 2014

Rozdział 3 ♥

Ale to co mi się przyśniło sprawiło, że nie zasnę całą noc. Znowu mi się to śniło. Czemu musi mi się to śnić. Po moim policzku poleciały łzy. To wspomnienie jest straszne. Całe szczęście, że przy mnie był Wiktor.


**********Wspomnienie************

Biegnę.Ktoś mnie śledzi.Boję się tak strasznie się boję.Nagle potknęłam się o krawężnik.Upadłam na szosę obdzierając sobie przy tym kolana. Deszcz leje nie miłosiernie. Nagle poczułam czyjąś rękę na brzuchu i drugą, która zatyka mi buzię.Próbuję krzyczeć i wyrywać się, ale to jest bezskuteczne.Jego ręka wędruje po moim ciele i próbuje rozpiąć moją gorsetową sukienkę. Gdy napastnik siłował się z moją sukienką uwolnił rękę z moich ust.
-Pooooooomocy! Ratunkuuuuu!-wydarłam się ile sił miałam. Mężczyzna szybko się zamachnął i walną mnie z całej siły w twarz. Zaciągnął mnie w najciemniejszy zaułek. Już nie ma odwrotu. Teraz będę cierpieć. Łzy lały się z moich oczu, ale i tak tego nikt nie widzi.Deszcz zmoczył mnie już całą.Nagle coś usłyszałam.
-Arieeeel, gdzie jesteś? Arieeeel!-wydarł się chłopak.To Wiktor. Moje wybawienie.Muszę coś zrobić,żeby mnie usłyszał. Mój napastnik nawet się tym nie przejął tylko nadal zajmował się "swoją robotą". Ugryzłam go w rękę i z całej siły kopnęłam w splot słoneczny.
-Wiktooooor! Pomocy! Ratuj mnie! Błagam jesteeee.....- nie dane mi było dokończyć, ponieważ dostałam jeszcze raz w policzek.Bolało tak strasznie bolało. Usłyszałam czyjeś kroki. Tak samo jak mój napastnik.
-Ariel?-wszedł do zaułka Wiktor.-Zostaw ją zboczeńcu! 
Napastnik rzucił się na niego, rzucając mną o ścianę. Jękłam cicho. Widziałam wszystko jak przez mgłę.
Chłopak, który mnie napastował uciekł. Mój wybawiciel dopadł do mnie i mnie mocno przytulił.
-Arieeel. Proszę cię nigdy więcej mnie tak nie strasz.Tak strasznie się o ciebie martwiłem.-był bardzo zdenerwowany i wstrząśnięty moim stanem.
-Wiktor przepraszam cię tak strasznie cię przepraszam.-mówiłam cicho.-Proszę cię zostaw mnie tu samą umrę i w końcu wszyscy będą mieli święty spokój.
-Co ty wygadujesz? Ja cię nigdy nie zostawię słyszysz.-Było widać, że jest bardzo poruszony.W deszczu widziałam, że płacze. 
-Proszę cię nie płacz.
-Nie mogę.Nie chce. Posłuchaj mnie. Ja cię......- nie dane mu było dokończyć, ponieważ straciłam przytomność.
 Wszystko potem pamiętam jak przez mgłę. Wiktora, który trzymał mnie za rękę w szpitalu.Lekarzy biegających przy mnie. Mój ukochany przyjaciel, który mówił mi gdy byłam w śpiączce, że mnie kocha. Tak mówił, że mnie kocha. Wiedziałam już to od dawna, ale on jest już zaręczony z Mirą. Kocham go, ale nie mogę z nim być. Nie chcę.Nie potrafię. Nie mogę.
   ****************Koniec wspomnienia******************** 

Tak strasznie mi go brakuje.Ja nadal chyba go kocham.Nie widziałam już go od ...... dawna. Minęło już 2 lata a ja ciągle nie mogę o nim zapomnieć. Przytuliłam poduszkę w kształcie żaby, którą dostałam od niego. To jedyna rzecz, która mi go przypomina. Z przytuloną żabą zasnęłam. Rano obudził mnie mój kuzyn.
-Chyba nie chcesz spóźnić się do szkoły?-zapytał.
-No nie.
-To wstawaj. Ja zrobię śniadanie.
Nie odzywając się. Wyszłam z pokoju do łazienki. Poranne czynności wykonałam dość szybko. Ubrana w czarną bluzkę z napisem "Bad" i jasne poszarpane dżinsy. Włosy spięłam w luźny kok. Wzięłam do tego jeszcze białą bluzę, bo może być mi zimno. Zeszłam na dół i szybciutko zjadłam jajecznicę uszykowaną przez Joniego. Porozmawiałam chwilę z moim kuzynem, a potem zakładając moje białe trampki ruszyłam do szkoły. Po drodze spotkałam Lysa, który towarzyszył mi aż do samej szkoły. Na dziedzińcu jednak się rozeszliśmy, ponieważ musiał obgadać coś z Kassem. Ja udałam się w stronę krzyczącej Rozalii. Ją to słychać nawet na dziedzińcu. Weszłam do szkoły i zobaczyłam jak kłóci się ona z tą całą Amber.
-Masz nie obrażać mojej przyjaciółki, rozumiesz?-krzyczała Ros.
-Bo co mi zrobisz? Złamiesz mi paznokcia, paniusiu.- drwiła Amber. Roza już nie wytrzymała i dopadła śmiejącą się blondynkę.Na całe szczęście Alexy i Armin w ostatniej chwili złapali dziewczynę.
-Zostawcie mnie nauczę ją jak się powinno odnosić do ludzi.
-Rozuś co się stało?-zapytałam podchodząc do przyjaciółki.
-Ta blond pindzia nazwała cię rozwydrzoną szmatą, która lata za każdym chłopakiem.-powiedziała ze złością złotooka.
-Bo to najszczersza prawda.-wysyczała z kpiną Amberzyca.
-Coś ty powiedziała?
-To co słyszałaś szmato.-wyśmiała blondynka. Już nie wytrzymałam i rzuciłam się na Amber.Ta spodziewała się tego i przywaliła mi w twarz. Jękłam cicho. Mój policzek zrobił się od razu czerwony.
-Amber czy to do reszty zgłupiałaś?-dobiegł do mnie Kastiel.
-Ale ja-ja-ja się broniłam ona się na mnie rzuciła.- złagodniała nagle.
-Bo już ci uwierzę, że to było w obronie własnej.-zadrwił.-Ariel nie jest taka głupia, żeby się na ciebie rzucać tak bez powodu.- czekoladowooki podniósł mnie i mocno przytulił, ponieważ już miałam łzy w oczach.
-Zmiataj stąd, bo tylko straszysz.-powiedział z drwiną. Blondynka spojrzała na chłopaka i wybuchła płaczem, uciekając przy tym do toalety. 
-Nic ci nie jest?-zapytał się mnie.
-Nie, jest w porządku.
-Będziesz miała pięknego siniaka.-powiedziała Roza podchodząc do mnie.- Trudno będzie go zamaskować.
Armin podbiegł do mnie,odrywając mnie przy tym od Kastiela. 
-Jejku.Ale mi strachu narobiłaś.Myślałem, że ona cię tam zabije.- niebieskooki przytulił mnie.- A nie mogłem cię obronić, bo trzymałem Rozę.Silna jest.-dodał już po cichu tak, żebym tylko ja słyszała.Zaśmiałam się.
-Już jest wszystko dobrze.-nagle podszedł do mnie Nataniel.
-Przepraszam za siostrę.Ona już jest taka. Na prawdę bardzo mi przykro z tego powodu.-zająknął się.
-Nic się nie stało.
-Oj stało się. Kto cię teraz ze chce z takim siniakiem na poliku?-dodał kąśliwie Kas. Wszyscy spojrzeli na niego jakby go chcieli zabić. A on sobie nic z tego nie robił. 
-Każdy. A w szczególności ty Kastiel.-dopowiedziała mu Rozalia.Chłopak tylko prychnął i odszedł, ponieważ dostał sms'a.
Roza zabrała mnie do klasy i pokazała w lusterku moje siniaka. Naprawdę był duży, ale moja przyjaciółka zapudrowała mi go, że nie był już tak zauważalny. Resztę lekcji minęło spokojnie. Amber została wezwana do dyrekcji i ukarana naganą. Dobrze jej tak. Cały dzień spędziłam z Rozalią, która na krok mnie nie opuszczała. Rozmawiałam też z chłopakami. Tak skończył się mój dzień. Wróciłam do domu odprowadzona przez chłopaków, ponieważ mieli gdzieś jechać z Jonym. Jak się później okazało to przyszli tak nie zapowiedzianie do mojego kuzyna. Posiedzieli tak do 22, ale ja z nimi już nie siedziałam tylko poszłam się umyć i spać. Nadal myśląc o Wiktorze zasnęłam. Obudziłam się o 2 w nocy z strasznym szlochem.
Do mojego pokoju wparował zdezorientowany Jony. 
-Znowu ci się to śniło?-zapytał
-Niestety, ale muszę powiedzieć, że tak.- powiedziałam to przez łzy.
-Już nie płacz to już przeszłość.-przytulił mnie.
-Ja to wiem.Ale nadal się martwię o Wiktora.
-Nadal nie dał o sobie znaku życia?-zapytał.
-Od roku nie mam z nim kontaktu.-powiedziałam smutno.
-Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
-Nie będzie! A jeśli on się ożenił z Mirą, a jeśli on się zakochał i zapomniał o mnie.-bąkałam tak bez sensu i ładu.
-Spokojnie. Śpij już i się nim nie przejmuj.-przytulił mnie mocniej.
-Dobrze. Od jutro postanowiłam zapomnieć o nim-powiedziałam cicho. I z takim postanowieniem zasnęłam.  

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzięki wszystkim za czytanie tego bloga ! <3

Tak w ogóle to nie mogłam się doczekać kiedy go wstawię więc wstawiłam go już dzisiaj tak wiem jestem jakaś obłąkana -.-' Trzy rozdziały w jeden dzień. 
Sorry za błędy jak coś to poprawię. 
Ten rozdział był dość nudny. Jak dla mnie dno. 
A i jeśli macie jakieś blogi to chętnie przeczytam i skomentuję ! <3
Zostałam chyba maniaczką opowiadań >.<
Następny rozdział dodam jutro lub w sobotę, bo wiecie szkoła i wgl :P

                               A tu Wiktor i poobijana Ariel (tak kiedyś Arluś wyglądała) <3
                                                           Wiktor taki słodki ! ♥


Rozdział 2 ♥

A na końcu kuzyn powiedział mi, że będziemy mieć gości. A raczej on będzie miał kilku chłopaków, którzy często tu wpadają sobie pograć i takie różne inne chłopskie rzeczy. Jony spytał się czy nie mam nic przeciwko. Ja powiedziałam, że nie. Poszłam więc na górę i zaczęłam powoli dekorować mój pokój, który został już w pełni skończony. Był on skromnie urządzony ale taki mi się podobał. Miał czerwono-beżowe ściany. Wielkie łóżko z ciemnym baldachimem. Co do mebli były ciemno orzechowe. Oraz co najlepiej mi się podobało to wielki puchaty beżowy dywan. Na mojej ścianie widniało pełno moich prac, które często rysowałam.Ostatnio śniły mi się piękne oczy o bardzo dziwnych barwach, ale nie pamiętam ich koloru. Narysowałam je bardzo wyraźnie ale moja nie dokończona praca leży teraz na moim łóżku z całą stertą prac. Znowu zaczęłam coś rysować. Zajęło mi to chyba z godzinę. Nagle usłyszałam dzwonek oznajmiający, że przyszli nasi goście. Nie przejęłam się tym za bardzo. Usłyszałam, że ktoś skrada się do mojego pokoju.
-Jonathanie jeśli zamierzasz mnie przestraszyć to powiem ci jedno "Nie uda ci się to!"-Powiedziałam nie odrywając wzroku ze szkicu. I nagle ktoś się na mnie rzucił. Szczęście, że wyrzuciłam już moje rysunki na bok.
-Ja nie jestem Jony-wyszczerzył się Armin.
-A ty tu skąd?
-Zostałem zaproszony przez twojego nadopiekuńczego kuzyna.
-I niech zgadnę. Poszedłeś na chwilę do łazienki.-uśmiechnęłam się chytrze.
-Zgadłaś! Dostajesz prezent bonusowy w postaci czekoladek.
-Dooobra. To czekam na te czekoladki.-nagle Armin wyciąga z kieszeni swojej bluzy czekoladę orzechową.
-Armin jesteś wielki!-przytuliłam moje przyjaciela i ucałowałam go w policzek. Czarnowłosy bardzo się zawstydził i lekko zarumienił.Nagle w drzwiach pojawił się mój kuzyn.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę.- zaśmiał się szarooki.
-Bo ja usłyszałem hałas w poookoju i jak wszedłem to zobaczyłem Arr-ieee-l no i się przywitałem z nią.- jąkał się Armin, widać bał się mojego kuzyna.
-Dobra,dobra.A teraz zmiataj na dół.-rozkazał mu. Niebieskooki posłusznie wykonał polecenie.
-Zejdziesz przywitać się z resztą?-zapytał się mnie szarooki.
-No dobra.-burknęłam.
Gdy zeszłam na dół zobaczyłam Armina,który włączał jakąś grę. Potem ujrzałam dwóch chłopaków tego jednego znałam, bo był to czerwonowłosy chłopak, na którego wpadłam w szkole.Tego drugiego zaś nie znałam.
Był to chłopak dobrze zbudowany i przede wszystkim bardzo wysoki.Miał białe włosy z czarnymi końcówkami, ale najbardziej podobały mi się jego oczy były niczym diamenty. Chłopak miał tak zwaną heterochromię, czyli różnobarwność tęczówek. Jedno jego oko było pięknego koloru złotego, a drugie koloru lazurowego choć bardziej pod zielonawego. Patrzałam się zbyt długo na niego, ponieważ zrobił dziwną minę.
-Witam was wszystkich nazywam się Ariel.-przedstawiłam się i lekko dygnęłam.
-Nam też miło cię powitać.Jestem Lysander.-chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w rękę. Natomiast ja lekko się zarumieniłam, ponieważ tego się nie spodziewałam.
-Ej to ty na mnie wpadłaś na holu?-przypomniał sobie czerwonowłosy. Nawet nie znam jego imienia.
-Brawo za spostrzegawczość.-trafnie zauważyłam. Mój kuzyn przyglądał się całej scenie z dziwną miną. 
Ups, coś czuję, że chłopaki będą mieli nie złe kazanie.
-Jestem Kastiel, bo nawet wać hrabianka się mi nie przedstawiła.-lekko oburzył się chłopak.
-Śpieszyłam się okey?
-Ariel to bardzo rzadko spotykane imię.-trafnie zauważył Lysio. Od dzisiaj będę do tak nazywać.
-Możliwe, bo jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś z takim imieniem.
-Ej Arluś. Zagrasz z nami?-spytał nagle Armin.
-No dobrze.Skopię ci tyłek, Arminusiu!-cała nasza ekipa wybuchła śmiechem no może prócz niebieskookiego, który patrzał się na mnie spod byka.
-Oj.Doigrasz się.
-Chciałbyś ze mną wygrać.
Cały wieczór spędziłam z chłopakami. Cały czas przekomarzałam się z Kastielem albo z Arminem, natomiast z Lysandrem miałam neutralne tematy i wiele śmiechu z chłopaków. Bardzo się do każdego zbliżyłam. Natomiast mój kuzyn patrzał na to wszystko z ukosa, ale nic się nie odezwał. Ale będę mieć kazanie. Coś mi się wydaje, że Armin i Kastiel jakoś tak dziwnie na siebie patrzyli, ale może mi się wydawało. Jak on się kłócili to ja sobie spokojnie rozmawiałam z Lysiem. Dowiedziałam się, że Leo jest jego bratem, a Rozalia to dziewczyna Lea.
Naprawdę fajnie mi się z nimi rozmawiało. Nie miałam nigdy takiego kontaktu z chłopakami od tamtego feralnego momentu. Opowiem wam go kiedyś, no może nie długo. Nasi goście rozeszli się tak około godziny 23.35.
A ja ubrana w moją piżamę z króliczkami poszłam spać. Ale to co mi się przyśniło sprawiło, że nie zasnę.....

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce <3

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Uwaga ! 
Za niedługo pojawi się sen, w którym opowiem kawałek historii Ariel przed jej zmianą.
Czytasz komentuj.
Takie przesłanie logiczne. -.-
I dziękuję wszystkim za czytanie.
Możecie komentować z anonima!
To nie gryzie. xD
               


13 października 2014

Rozdział 1 ♥

Obudziłam się nad ranem. Była tak coś około godzina 7.36. Rozpoczęcie mam o 9.30 do szkoły mam kawałek ale mój kuzyn zawiezie mnie, żebym mu czasem nie zwiała lub coś w tym stylu.Poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Ubrana jeszcze w piżamę postanowiłam zejść na dół skąd dochodziły piękne zapachy.
-Śniadanko gotowe!-Krzyknął Jony. Chyba nie zauważył, że weszłam do kuchni.
-Nie drzyj się tak, bo sąsiedzi pomyślą, że tu jakiś debil mieszka.-burknęłam.
-Oj sorry nie zauważyłem cię. A poza tym dzień dobry.
-Dobry to on nie będzie-Usiadłam na krześle i zaczęłam pałaszować omlet i pić sok pomarańczowy.
-Nie bądź taka pesymistycznie nastawiona do świata.
-Łatwo ci mówić-nagle mój humor się zmienił i zrobiłam się smutna.-A obiecałam Arminowi, że nie będę smutna.-powiedziałam już ciszej.
-Wydaje mi się, że wpadłaś w oko Arminowi.-powiedział kuzyn. Chyba nie usłyszał tego co powiedziałam.
-Czemu tak sądzisz?
-Bo wczoraj jak poszłaś już spać.No to Armin został jeszcze pograć ze mną w Fifę. Nawijał o tobie jak najęty.
-Haha.Kto by się we mnie zakochał?
-No na przykład ja. Jakbyś nie była moją kuzynką to byś już była moja.
-Chciałabyś.-powiedziałam z wielkim bananem.Kiedyś mówiłam na niego Lola, bo jak byliśmy mali to miał takie długie blond włosy.
-Znowu mi to przypominasz.-walnął facepalma co mnie bardzo rozbawiło.-Dobra maleńka idź się szykuj!
 Podreptałam pośpiesznie do góry, bo zobaczyłam, że jest godzina 8.55. Ubrałam białą bluzkę z czarnym kołnierzykiem a do tego czarną rozkloszowaną spódniczkę.Co mnie zdziwiło mój strój wcale nie był 'rebel'
tylko taki inny bardziej delikatny. Makijażu nie robiłam mocnego no może oprócz grubej kreski eye linerem. Moje usta są dość czerwone jak na swój naturalny kolor. Cerę też nam bardzo jasną ale nie aż tak jasną taką fajną.
-Ej piękna, bo się spóźnimy!-Krzyknął szarooki.
 Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Zapraszałeś kogoś?-spytałam schodząc z góry.
-Heeeeeeej Ariel. Wczoraj Jon zaproponował mi podwózkę do szkoły.- powiedział lekko się rumieniąc. Za to mój kuzyn lekko go szturną i powiedział coś mu na ucho a ten od razu się wyprostował.
-To co idziemy już?-Zapytał już nie rumieniący się Armin.
-Jedziemy już no nie Jonyyyyy-przeciągałam specjalnie jego imię, bo wiem że tego nie cierpi.
Blond włosy spojrzał na mnie z ukosa i gestem ręki dał znak, że już wychodzimy.
Posłusznie weszliśmy do czerwonego cabrioleta. Chyba wam jeszcze nie mówiłam, że pochodzę z bardzo bogatej rodziny tak jak mój kuzyn. Jechaliśmy sobie tak z 15 minut. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy aż musieliśmy w końcu wysiąść.
 -Ja nie wysiadam-spojrzałam na kuzyna błagalnymi oczami kota ze Shreka.
-Na mnie to nie działa.-stwierdził.
-No dobra to do później.
-Tylko nie za późnej-Pogroził mi paluszkiem.
-Haha.Dobra pomyślę.
-I żadnych chłopaków.
Zaśmiałam się i zrównałam kroku z moim towarzyszem. Pomachałam jeszcze mu na pożegnanie.
-Dobra to ja idę do pokoju gospodarzy, bo tam podobno mam dać ten papierek jakiemuś Natanielowi-Powiedziałam do Armina.Ten zaś kiwnął głową w geście, że rozumie.Gdy weszłam do szkoły wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie. Czy ja jestem jakimś rzadkim gatunkiem czy co?-pomyślałam. Z tego całego roztargnienia zagapiłam się na jakąś blondi z 2 kilową tapetą na twarzy, że nie zauważyłam chłopaka i wpadłam na niego z impetem.
-Ej uważaj gdzie łazisz!!!-krzyknął chłopak.Gdy się mu przyjrzałam zobaczyłam, że chłopak jest nawet przystojny.Co mnie dziwiło najbardziej to jego czerwone włosy. Miał też ładne czekoladowe włosy i dobrze zbudowaną sylwetkę.
- A to się nie powinno mówić "Uważaj gdzie stoisz?"-wstałam.
-Nie, bo ty na mnie wpadłaś.-powiedział uśmiechając się uwodzicielsko.
-No dobra zagapiłam się, bo jakaś blond pindzia chciała ze mnie zrobić ser-uśmiechnęłam się.
-To chyba teraz naprawdę to zrobi.
-O co ci chodzi?
-To jest zapewne Amber.Taki szkolny plastik uganiający się za mną, z resztą jak wszystkie dziewczyny z tej szkoły- uśmiech mu z twarzy nie znikał.
-No chyba masz za duże ego. A tak poza tym to nie każda.-wyrecytowałam- Nie jesteś w moim typie.
-Haha. A kto w nim jest ?
-Na pewno nie ty.-powiedziałam-Może kiedyś się dowiesz.
I nagle mi się przypomniało co miałam zrobić więc szybkim krokiem ruszyłam do pokoju gospodarzy. Ten czerwonowłosy jeszcze coś tam krzyczał ale go nie słuchałam.Zapukałam do pokoju. Weszłam po usłyszanym "proszę" był tam chłopak o blond włosach i miodowych oczach. Nie powiem ładny był.
Załatwiłam z nim papierki. I porozmawiałam trochę o błahych sprawach. Potem udałam się na apel gdzie poznałam Alexa (Brata Armina) i od razu go polubiłam. Oraz Kentina,Kim,Irys,Melanię i Violottę.Zaprzyjaźniłam się też z Rosalyą. Obie miałyśmy fioła na punkcie mody. I mamy razem z Alexem wybrać się na zakupy. Cały czas był przy mnie Armin, który na koniec apelu odprowadził mnie do domu.
Wszystko opowiedziałam kuzynowi. Potem zrobiliśmy obiad. A na końcu kuzyn powiedział mi.......

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce ! <3

Prolog

  Jestem sama. A raczej zostałam sama. Od momentu odejścia rodziców zmieniłam się nie do poznania. Moje krótkie, białe włosy zastąpiły długie, krwistoczerwone. Delikatny makijaż, zwykle ciuchy zastąpione zostały trochę mocniejszym i bardziej wyrazistym makijażem. Co do ubrań zmieniłam styl bardzo diametralnie z dziewczęcych ubranek na bardziej 'drapieżny'. Stałam się bardziej śmiała i otwarta.
  Teraz idę do mojego starego znajomego, który jest zarazem przyjacielem ale też i moim kuzynem.
Mój dawny dom dawał zbyt wiele bolesnych wspomnień. Moją jedyną rodziną była babcia, która teraz patrzy na mnie tam z góry. Skąd wiem, że z góry? Każdemu pomagała bez wyjątku. A teraz mi przydała by się pomoc ale jej nie ma. Już nie będzie. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Nawet jej nie ścierając usiadłam na ławce w parku. I rozryczałam się na dobre.
-Ej.Czemu płaczesz?-zapytał się chłopak, który przechodził obok mojej ławki.
   W ręku trzymał PSP, ale gdy mnie zobaczył od razu je schował. Był bardzo przystojny. Kruczoczarne włosy delikatnie opadały na jego piękne błękitne oczy. Czy każdy chłopak jakiego spotkałam musi mieć ładniejsze oczy ode mnie-pomyślałam.
-No ej uśmiechnij się jesteś ładniejsza jak się uśmiechniesz.-powiedział.- Dobra nie jestem dobry w rozwiązywaniu problemów, ale jak mi powiesz to rozwiążemy ten problem razem. Hmm. To będzie tak jak byśmy wykonywali zadanie w grze.
- No nie wiem. Otwierać się tak przy nie znajomym.
-Ejjjj. Ja nie jestem nie znajomy jestem Armin.-Oburzył się chłopak.
-Hah. No dobra nie znajomy Arminie.-zaśmiałam się- Jestem Ariel.
-Jak ta syrenka.-zaśmiał się- Widzę, że poprawiłem ci humor.
-Tak dziękuje już mi lepiej.
-A co sprawiło, że płakałaś?
-Życie.-odpowiedziałam krótko i zgodnie z prawdą- Tyle już wycierpiałam a tak krótko żyję na tym świecie.
-Dobra koniec tych smutasów.- chłopak się poderwał i złapał mnie za rękę.- Idziemy coś zjeść a potem odprowadzę cię do domu. A i od razu mówię, że ja stawiam.
 Uśmiechaliśmy się do siebie jak jacyś obłąkani. Świetnie się z nim rozmawiało. Jest naprawdę cudownym chłopakiem. Około godz. 18. Odprowadził mnie pod dom mojego kuzyna.
- Ej to ty jesteś tą kuzynką Joniego od której każdy chłopak ma się trzymać z daleka.
- Znasz Jonathana ?-zdziwiło mnie to.
-Jest moim kumplem i tak w ogóle to często przychodzę tu mu pomagać.A poznałem go jak byłem kiedyś w sklepie z grami i taki duperelami.Wylał wtedy na mnie jakiś napój, o mało co się nie pobiliśmy a potem jakoś tak się zaprzyjaźniliśmy.
   Armin jest kochany ale czasami za dużo gada.-Pomyślałam.
-Czyli będziesz tu częstym gościem?
-Jeśli twój kuzyn mnie nie zabije to tak-nagle Armin zaczął machać.Odwróciłam się i zobaczyłam mojego kuzyna. Nic się nie zmienił. Jasny kolor podchodzący pod blond włosów, szare oczy, opalona cera i piękny uśmiech. Każda dziewczyna o nim marzy.I każdy zawsze mi zazdrościł takiego kuzyna.
-Armin a co to za piękność z tobą stoi?-spytał uwodzicielsko. Chyba mnie nie poznał. Wybuchłam śmiechem a za mną podążył Armin.
-Z czego się śmiejecie?
-Z ciebie kuzynku Jonathanku ♥
-Aaaaariel- jąkał się chłopak.
-Tak to ja w całej swojej okazałości-obróciłam się dwa razy wokół własne osi.
-Ale się zmieniłaś. I ci muszę powiedzieć, że wyglądasz wystrzałowo!
- Dziękuję.
-Myślałem, że już nie przyjedziesz. Martwiłem się ale jak widać nie potrzebnie.-tu spojrzał znacząco na mojego towarzysza.
 Podeszłam do kuzyna i go z całej siły przytuliłam.
-Spotkałem ją w parku, płakała więc jej tak jakby pomogłem. A potem poszliśmy coś zjeść.-tłumaczył się czarnowłosy. Widać, że bał się prześwietlających oczu mojego szarookiego przyjaciela.
-Wierzę Ci.Tylko uważaj, bo jak jej coś zrobisz to ci nakopię w cztery litery.-pogroził mu palcem.
- Ajaj. Panie kapitanie.
-Chodźcie do domu. Armin zagramy co nie?
-Oczywiście, że nakopię ci do tych twoich czterech liter.-powiedział niebieskooki udając głos mojego kuzyna.
   Poszliśmy do domu. Jony zaprowadził mnie do mojego pokoju. Był on w stanie surowym, bo powiedział mi, że sama go ozdobię jak przyjadę. Cieszę się, że zaczynam nowe życie. Jutro idę do nowej szkoły Słodki Amoris. Wiem też, że mój nowy przyjaciel też chodzi tam razem ze swoim bratem bliźniakiem i prawdopodobnie trafię razem do klasy z nimi. Coś czuję, że tu odnajdę w końcu spokój. Mój upragniony spokój.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To mój pierwszy blog więc w razie jakiś ale proszę o wytykanie mi błędów.
Czytasz to komentuj nawet z anionima ! 
Dzięki za uwagę pierwszy rozdział postaram się dodać jutrooo <3


6 października 2014

Bohaterowie ♥

Bohaterowie ♥ 


Oto chłopaczki z Amorisa <3

                                                                     Lysander <3


Kastiel <3


Armin <3


Kentin <3


Nataniel <3



Alexy <3


Jonathan (Jony) <3

Wiktor <3

 Dorian (Brat Wiktora) <3

Boy ♥.♥


Dziewuszki <3


Ja będę na nią mówić "Melania" <3




Nathaly <3

Oraz inne, które będą się pojawiać czasami <3

Oraz Święta Trójca :P


A nasza główna bohaterka to... <3

Ariel <3




A to mi się najlepiej podoba <3