19 kwietnia 2015

Rozdział 10 ♥

 Siedziałam właśnie na jednej z nudnych lekcji jakiegoś nauczyciela fizyki, którego nazwiska nawet nie potrafię wymówić. Rozalia, która siedziała ze mną zajęta była pisaniem wiadomości z Leo. Co chwilę uśmiechała się jak głupia do ekranu telefonu.
-Wyglądasz jak niedorozwinięta umysłowo. - powiedziałam po cichu zbliżając się do przyjaciółki.
-Hmmm? - odparła patrząc na mnie zamyślonym spojrzeniem.
-Dziewczynki proszę o ciszę. - odparł fizyk. - No chyba, że chcecie rozwiązać to zadanie.
-Nie proszę pana. - uśmiechnęła się Roz i dodała po cichu. - Dla mnie to i tak czarna magia.
-Jakbyś czytała mi w myślach.
-Zapraszam do tablicy panno Ariel. - dodał lekko wkurzony nauczyciel.
-Powodzenia.- zaśmiała się dziewczyna.
Szłam wolnym krokiem do tablicy nie zwracając uwagi na otoczenie, gdy nagle coś znalazło się przed moimi nogami powodując, że przewróciłam się z wielkim hukiem. Usłyszałam wielki śmiech na sali, a szczególnie śmiech, który zaczynał mi działać na nerwy. Amber specjalnie podłożyła mi torbę wiedząc, że jej nie zauważę.
-Ale z ciebie Ciamajda, Panno Ariel. - wybuchła jeszcze większym śmiechem. - Powinnam raczej cię nazywać panna Przypadek Krytyczny, co nie dziewczęta?
-Spójrz w lustro to zobaczysz ten 'Krytyczny przypadek' o którym mówisz. - dodałam z wściekłością.
-To nie moja wina, że ciągle zdarzają ci się takie wypadki. Po prostu jesteś zbyt ślamazarna. - miałam wielką ochotę go zabić i poćwiartować. Próbowałam wstać, ale moja głowa zaczęła pulsować. Ból był nie do zniesienia. Nagle przed moimi oczyma pojawiły się czerwone włosy Kastiela.
-Nie obrażaj jej! - warknął Kas i podszedł do mnie. - Nic ci nie jest?
-Trochę kręci mi się w głowie. - złapałam się za głowę.
-Amber! Do dyrektorki natychmiast! - wydarł się nauczyciel. Chyba dopiero wybudził się z jakiegoś transu,w który wpadł przed chwilą. Wściekła blondynka wyszła z sali trzaskając drzwiami.
-Kastiel widzę, że przejąłeś się koleżanką więc zabierz ją do pielęgniarki. Panno Ariel może pani wstać?
-Lepiej będzie jeśli ją zaniosę. Nie chce jej ciągnąć aż na drugie piętro. - jak powiedział tak też zrobił.
-Otwórzcie mu drzwi. - rozkazał nauczyciel. Armin wstał z posępną miną i otworzył drzwi bacznie przyglądając się dziewczynie co nie uszło uwadze Kastiela. Szli spokojnym tempem.
-Nienawidzę jej. - odparłam cicho.
-Ona ciebie też.
-Nawet nie wiem o co jej chodzi. Przecież ja jej nic nie zrobiłam.
-Ale kręcisz się wokół mnie a to już wystarczający powód, żeby cię nienawidzić.
-Jeśli właśnie mi tu insynuujesz, że biegam za tobą jak pies za piłką to muszę cię zasmucić, ale ja tego nie robię. - przymrużyłam lekko oczy, bo światło oświetlające korytarz zaczęło mnie razić.
-Ty może tego nie widzisz, ale ona ci cholernie zazdrości. - dodał po chwili ciszy.
-Niby czego?
-Urody, wdzięku, a przede wszystkim tego, że każdy chłopak ślini się na twój widok.
-Nawet ty? - chłopak milczał. Jego włosy kołysały się w rytm jego serca, które gwałtownie przyśpieszyło.
-Jesteśmy na miejscu. - dodał po chwili jakby właśnie spłynęło na niego wybawienie. U pielęgniarki okazało się, że nic mi się nie stało. Nie miałam żadnego wstrząśnienia mózgu, o które Kastiel kłócił się z pielęgniarką co mnie lekko rozbawiło. Miło było widzieć czerwonowłosego, który się o kogoś martwił.
-Mogę już iść? - zapytał już chyba po raz setny, ale moje słowa nic nie znaczyły, ponieważ kłótnia nadal trwała w najlepsze. Postanowiłam, więc zagrać swoją najlepszą z życiowych ról.
-Ał! Moja głowa zaczęła boleć. Ał!!! - powiedziałam lekko przyciszonym głosem i zakryłam się ręką. To wystarczyło by Kas zwrócił na mnie uwagę.
-Widzi pani! Ariel wszystko w porządku? - zapytał podchodząc i delikatnie łapiąc dziewczynę za rękę, która podniosła głowę i uśmiechnęła się.
-To mogę już iść?
-Co to, to nie! Przed chwilą mówiłaś, że cię głowa boli. Może lepiej zawiozę cię do szpitala? - odparł z niepokojem wymalowanym na twarzy.
-Motocyklem? Podziękuję.- prychnęłam. - Kastiel powtórzę to jeszcze raz. NIC MI NIE JEST!!!
-Nie drzyj się. - powiedział lekko zdenerwowanym tonem.
Drzwi lekko się uchyliły by można było zobaczyć białą niczym śnieg czuprynę, która teraz weszła do pokoju ukazując Lysa w całej swojej okazałości.
-Lysander, mój zbawicielu! Ratuj! On chce mnie wywieźć do szpitala jak ja i pani pielęgniarka tłumaczymy mu, że nic mi nie jest?! - powiedziałam załamanym głosem. Lysander spojrzał się na Kastiela, a ten odwrócił wzrok jakby chciał coś ukryć. Ja natomiast nie przejmując się zbytnio chłopakami usiadłam na łóżku. Chciałam wstać, ale lekko zakręciło mi się w głowie. Kastiel szybko złapałam mnie w objęcia. Czułam jego intensywne perfumy i zapach papierosów. Spojrzałam mu w prosto w oczy i zobaczyłam w nich strach, niepokój i czułość. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby on się tak o kogoś bał. Jestem tu dopiero z miesiąc może i więcej, ale nigdy nie widziałam takiego Kasa.
-Ka-as. Mógłbyś mnie puścić nic mi nie jest. - odparłam lekko zmieszana i cała czerwona.
-Mógłbym, ale tego nie zrobię, bo się zaraz przewrócisz.
-Kastielu jej naprawdę nic nie jest. Wszystko sprawdziłam i nic jej nie grozi. - odparła zirytowana pielęgniarka. - Wypuść ją i wracaj na lekcję!
-Naprawdę dobrze się czujesz? - jego oczy były pełne niepokoju.
-Czuję się dobrze.
-Puszczę cię jeśli pozwolisz mi zanieść cię do klasy. - odparł poważnym tonem, a ja zaśmiałam się na jego słowa i zaczerwieniłam się lekko.
-Kas, to będzie głupio wyglądać.
-Nie dbam o to. - powiedział tak jakby to była oczywista rzecz.
Potrząsnęłam głową, a moje czerwone włosy rozsypały się na wszystkie możliwe strony. Kas nie słysząc grama sprzeciwu podniósł mnie niczym porcelanową lalkę. Złapałam się jego szyi, jego oczy były nieobecne jakby zamyślone. I właśnie w tej niekomfortowej sytuacji musiał zadzwonić dzwonek oznajmujący koniec zajęć. Wszyscy, którzy wyszli patrzeli się jak zbuntowany i nikogo nie słuchający Kastiel niesie mnie, czyli nieznośną ślamazarę o imieniu Ariel. Gdy przechodziliśmy obok pokoju gospodarzy drzwi otworzyły się z wielkim impetem ukazując wściekłą Amber, która zapewne kłóciła się z bratem. Gdy zobaczyła jak Kas mnie trzyma i mówi coś do mnie nie wytrzymała i rzuciła się w naszą stronę.
-Ty ździro! Jak śmiesz dotykać mojego chłopaka! - próbowała rzucić się na mnie, ale ktoś okazał się szybszy i powstrzymał Amber od zatopienia we mnie swoich paznokci. Tym kimś był Nat, którego mina wyrażała, że jest wściekły na siostrę.
-Dosyć Amber! Tego już za wiele.- wyprowadził nadal szamoczącą się Amber na dziedziniec.
-Nic ci nie jest? - podbiegła do mnie przestraszona Rozalia.
-Jeśli jeszcze raz ktoś mnie o to zapyta to powieszę się na spinaczu. - powiedziałam lekko podenerwowana.
-Nawet nie próbuj. - zaśmiała się machając palcem.
-Czuję się głupio. Kas mógłbyś mnie już puścić?! - szturchnęłam lekko chłopaka, ale wydał się jakiś nieobecny. - Kas puść mnie, pro-oszę.
Ale chłopak szedł dalej. Postawił mnie dopiero jak byliśmy w pustej sali to znaczy kazał usiąść mi na jednej z ławek. W sali było pusto i cicho, czasem słychać było hałasy dochodzące z korytarza.
-Kas czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Kas... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ chłopak złączył nasz usta. Na początku całował mnie jak porcelanową laleczkę, jakby bał się, że zaraz mogę się stłuc. Potem jednak gdy odwzajemniłam pocałunek zaczął stawać się coraz bardziej głębszy i najmętniejszy. W tym właśnie momencie zrozumiałam, że chyba właśnie zaczynam coś czuć do niego. Nie wiem dokładnie co, ale to uczucie jest bardzo głębokie. Po chwili jednak oderwał się ode mnie i ruszył niczym grom w stronę wyjścia. Chyba jednak się pomyliłam myśląc, że on się o mnie martwi. Zostałam sama w pustej sali czekając i bijąc się z myślami. Czy ja naprawdę mogłabym się zauroczyć w Kastielu?