27 grudnia 2014

Rozdział 9 cz.2 ♥

Przez cały dzień ogarniałam dom, który był gorszy od burdelu. Muszę porozmawiać z Jonym o najęciu jakiejś sprzątaczki czy coś w tym stylu. Dochodziła właśnie 19, o tej godzinie mniej więcej chłopaki powinni wrócić. Czas się przebrać.- pomyślałam w duchu. Wchodząc do mojego już czystego pokoju zastanawiałam się w co się ubrać.
-Muszę się ubrać tak z pazurem.- powiedziałam.- Fajnie zaczynam gadać sama do siebie.
Postawiłam na krótką białą bokserkę, która u dołu była postrzępiona do tego jeansowe spodenki w których było widać połowę tyłka i skórzaną kurtkę, która nada temu kompletu charakteru. Do całego kompletu postanowiłam dodać białe trampki, ponieważ w szpilkach źle się prowadzi. Poszłam do łazienki i przebrałam się w uszykowane ciuchy. Dziś postawiłam na bardzo mocny makijaż zaakcentowany krwistoczerwoną szminką. Pazur jest.- dodałam w myślach.
Nagle usłyszałam charakterystyczny warkot mojego ukochanego samochodu. W mgnieniu oka znalazłam się przed wejściem do garażu, gdzie chłopaki właśnie parkowali swoje bryczki.
-Dziewczyno jeśli to jest twoja bryka to muszę przyznać... masz klasę.- powiedział Kas z miną, którą jeszcze u niego nie widziałam. Moja bryczka jak nazwał ją Kas to nic innego jak (tu wstaw jakąś nazwę bryczki, która ci się marzy, ale wiecie taka sportowa). Jest ona żółto-czarna, a inaczej mówiąc to ma tylko czarne paski, które przechodzą przez cały samochód.
-Jejku! Mój Mich-an!- nie słuchałam dalszych wywodów Kasa, ponieważ zostałam pochłonięta tuleniem mojej bryczki.
-Czy ona nazwała swój samochód?- zapytał się czerwonowłosy.
-Nie pytaj.- widać było lekkie załamanie w głosie Jonego.
-Zatankowałeś?
-Do pełna.
-Jesteś aniołem! To co jedziemy?- spytałam z nadzieją, że nie przyczepią się do mojego stroju.
-Ty nigdzie nie jedziesz, a przynajmniej w tym stroju.- odparł mój kuzynek, któremu zaraz żyłka na czole pęknie ze złości. Natomiast jego towarzysz lekko mówiąc 'wywalił jęzor i zaczął się ślinić'.
-Kastuś zamknij buzię, bo ci muszka wpadnie.- chłopak szybko się otrząsnął i prychnął jakby to miało znaczyć jego pogardę względem tego tekstu.
-Jak nie chcecie ze mną jechać to pojadę sama.
-Ja tam chce.- powiedział Kas, natomiast blondyn miał inne zdanie, ale po długim wpatrywaniu się w moje oczka złagodniał i kiwnął głową.
-Jedziemy jeszcze tylko po moją bryczkę, która znajduję się u Lysa i możemy ruszać.- odparł Kas. Więc wsiadłam do swojego Michaa i ruszyłam za chłopakami, ponieważ nie znałam drogi do domu Lysia.
Dotarliśmy tam w 5 minut. Czerwonowłosy wysiadł z auta i poszedł w stronę domu, który był urządzony w stylu wiktoriańskim. Jak na dom był bardzo wielki i miał mega ogród. Po jakiś 10 minutach Kas wyszedł, ale w towarzystwie kłócącego się z nim Lysa. Chłopak gdy mnie zobaczył zamarł w bezruchu. Odkręciłam szybę i przywitałam się z moim przyjacielem.
-Ja myślałem, że Kastiel sobie ze mnie żartuje, a ty naprawdę jedziesz z nimi się ścigać.- chłopak był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem, chyba uważał mnie za grzeczną dziewczynkę.
-No wiesz, czasem lubię się ścigać. To tak dla zabawy.- przybrałam jeden z moich udawanych uśmiechów.
-A czy dla zabawy mógłbym jechać z tobą?- grzecznie się zapytał.
-Oczywiście. A ty też się ścigasz?
-Czasem. Ale i tak jestem w tym cienki.
-Jak chcesz to cię nauczę.
-Byłbym zaszczycony. Ale muszę ci powiedzieć, że twój samochód jest jednym z najbardziej 'wypasionych' jakie kiedykolwiek widziałem.- powiedział Lys, który był samym tym faktem zachwycony.
-To teraz masz okazję przejechać się tym cudeńkiem i dodam ci taki bonus, że z najlepszym kierowcą jakiego widziałeś.- zaśmiałam się.- Nie no żartuję, oczywiście.
Oboje ruszyliśmy za Czerwonym Szatanem tak nazwał swój wóz Kas. Nasz orszak prowadził Jony, który jechał dość wolno. Po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu, a mianowicie na starym opuszczonym lotnisku z mega dużym pasem startowym, czyli idealne miejsce do wyścigów. Wysiadając z auta wszystkie miny były zwrócone na mnie i na moich towarzyszy. Z tłumu rozpoznałam jedną osobę, którą pamiętam jeszcze z moich starych czasów, a inaczej mówiąc był to Mickey, ale woli jak się mówi Miki. Jest on czarnoskórym wysokim chłopakiem o czarnych oczach i bujnych włosach.
-Miki!!!- krzyknęłam, żeby mnie zauważył.
-Sorry maleńka, ale nie poznaję cię.- powiedział.
-Jak to nie poznajesz swojej najlepszej kumpeli, helloł. Mikuuuś.- zaczęłam się śmiać.
-Arliii?! Jejku, ale się z ciebie zrobiła laska. Widać zmieniłaś wygląd.- chłopak przytulił się do mnie.- Moja mistrzyni toru wróciła po latach na stare śmieci.
-Masz do mnie jakąś konkurencję?- Miki odwrócił się i krzyknął do tłumu.
-Ej ludzie, czy jest tu ktoś na tyle odważny by zmierzyć się z najlepiej mi znanym i zresztą znanym 'Mistrzem toru w Santario'?- nikt nie odezwał się, ponieważ każdy znał tą pogłoskę o naprawdę dobrym kierowcy z Santario.
-Ja się zgłaszam!- usłyszałam z tyłu znajomy mi głos.
-Kastiel, czy ty rzucasz mi wyzwanie?
-Tak.- odparł dumnie.
-Czyli uwaga ludziska zaraz odbędzie się wyścig stulecia! Obstawiać można u mnie!- odparł mój czarnoskóry przyjaciel, który podniósł jedną moją rekę i drugą ręką podniósł rękę czerwonowłosego.- Uwaga ten nieszczęśnik zmierzy się z Mistrzem toru!
Kas zmierzył wzrokiem zabójcy Mikiego, który w najlepsze się bawił. Wielu ludzi patrzało się na mnie jak na kosmitkę i słychać było, że w tłumie rozchodziło się jedno pytanie 'Tym mistrzem jest ona?'. Postanowiłam im na to odpowiedzieć.
-Tak jestem dziewczyną, ale to nie znaczy, że jestem gorsza. Skopię tyłek każdemu kto ze mną zadrze!- powiedziałam zadziornie.
-Jeśli jej ktoś nie wierzy to ja mogę poręczyć za to głową!- dodał Miki.- Dobra zero pytań. Wszystko obstawione? To zaczynamy wyścig!!!!
Z Kasem wsiedliśmy do swoich aut i ustawiliśmy się na starcie. Przed naszymi oczami pojawiła się dziewczyna w obcisłej miniówce i wydekoltowanej bluzeczce. Miała blond włosy, które sięgały jej do ramion i duże zielone oczy. W ręku trzymała kraciastą chorągiew.
-Uwaga na mój znak ruszycie 3,2,1...... poszliiiii!- rzuciła komendę do startu.
Nasze maszyny ruszyły oczywiście na początku chciałam sprawdzić wytrzymałość mojego przeciwnika, muszę przyznać ta fura ma kopa. Więc przyśpieszyłam, lecz nadal Kas był  ode mnie o kilka centymetrów dalej. Ale nie na długo.- pomyślałam i nacisnęłam przycisk gazu, dzięki temu objęłam prowadzenie. Lecz niedługo, bo czekoladowooki szybko mnie dogonił dodając nitro. Och, to szuja. Za chwilę będziemy zakręcać, a on objął dobre prowadzenie. Ale nie robiłam sobie nic z tego i delikatnie i z gracją zakręciłam. Kas był już spory kawałek ode mnie.
-Teraz zobaczysz prawdziwą mistrzynię toru.- zaśmiałam się w duchu.
I dałam gaz do dechy. Od Kasa dzieliło mnie kilka centymetrów, więc dodałam nitro i dzięki temu zyskałam bardzo dużą przewagę. Depnęłam jeszcze gaz do samego końca i tak wygrałam cały wyścig. Wysiadając z auta widziałam wielkie zaskoczenie namalowane na twarzy każdego kto patrzył się na nasz wyścig.
-Ariel jesteś po prostu świetna! W tak krótkim czasie rozwalić przeciwnika to jest kosmos!- gratulował mi Miki. Widziałam jeszcze jak czerwonowłosy wychodzi z auta bardzo wściekły.
-Kurwa, jak ja mogłem przegrać. JAK?! I to jeszcze z dziewczyną!- bebłotał bez sensu.
-Ej, kolego! Nie z dziewczyną tylko 'Królową Toru'.- powiedziała dziewczyna stojąca za nim. Była to ta sama, która była przy naszym starcie.
-Uważaj, Lisa jest feministką.- dodał Miki, który przytulił dziewczynę po czym namiętnie ją pocałował.
-Kastiel jeśli chodzi o samochód możesz go zachować. Nie zależy mi na tym. A tak w ogóle to dziękuje, że mnie tu zabrałeś.- podeszłam i pocałowałam rozwścieczonego jeszcze chłopaka w policzek. Czekoladowooki uspokoił się jak na komendę, ale nic nie powiedział. Potem razem z Mikim i jego dziewczyną Lisą porozmawialiśmy trochę. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Jony i Kas oczywiście poszli dalej się ścigać, a my z Lysem miło spędziliśmy czas rozmawiając z moimi fanami. Zaczęłam się prosić Lysa, żeby kiedyś zabrał mnie na ich próbę zespołu, gdy podszedł do nas Miki.
-Ej, gołąbeczki nie przeszkadzam?- zapytał.
-Gołąbeczki?- zaczerwieniłam się.- Ale my nie jesteśmy parą.
-Nie?! A wyglądacie jakbyście byli.- zdziwił się chłopak.- Mam do ciebie jedno pytanko.
-Wal śmiało Mikuś.
-Ostatnio był u mnie Dorian i pytał się, czy nie widział przypadkiem Wiktora. Po jego wypowiedzi wywnioskowałem, że jednak Wiktor wrócił z Australii.
-Czekaj, czekaj to Wiktor był w Australii?- nagle się ożywiłam.
-Kurwa.- przeklął tak jakby sobie przypomniał, że miał mi tego nie mówić.
-Czemu mi tego nie powiedziałeś wcześniej?!- powiedziałam do niego z wyrzutem. Czarnoskóry złapał mnie za ramiona.
-Ariel....Jakbym ci to powiedział to byś go szukała, a on tego by nie chciał.
-Ale czemu to przede mną zataiłeś! Przecież wiesz, że zrobiłabym wszystko, żeby go znaleźć....- wykrzyczałam mu ze łzami w oczach.- ....żeby mi chociaż wytłumaczył dlaczego mnie zostawił.
-Sam nie wiem, czemu to zrobił, ale z tego co wiem to Dorian przyjechał tu z Mirą.
-Co? Czyli, że się z nią nie ożenił?- w moich oczach zabłysły iskierki nadziei.
-Nie rób sobie nadziei Arluś, on już cię i tak pewnie nie kocha.
-Wiem i dlatego mnie to dołuje.- spuściłam głowę i zaczęłam cicho szlochać. Całej tej sytuacji przyglądał się Lys, który bacznie mi się przyglądał. Nagle poczułam silne ramiona, które mocno zacisnęły się na mnie.
Podniosłam głowę i zobaczyłam dwukolorowe oczka Lysa.
-Musi być wyjątkowy, skoro taka wyjątkowa osoba płacze z jego powodu.
-Nie.- otarłam łzy, które spływały mi po policzku.- Nie jest tego wart. Mam już dość rozgrzebywania przeszłości, teraz liczy się tu i teraz.
Nagle do naszego grona dołączył się czerwonowłosy i szarooki, który widząc mnie w takim stanie bardzo się zaniepokoił.
-Co się stało? Czemu płaczesz? Ktoś ci coś zrobił?- dopytywał.
-Wiktor wrócił z Australii podobno przyleciał do Santario, ale to już nie moja sprawa. Ja już o nim zapomniałam.- dodałam z wyakcentowanym ostatnim zdaniem. Chłopak wziął mnie od Lysa i powiedział mi na ucho.
-Proszę zapomnij o nim, widzisz chłopaki się o ciebie martwią, z resztą jest ktoś komu na tobie zależy i powinnaś zapomnieć o przeszłości i otworzyć oczy na tych, którzy cię kochają.
-Masz rację.- powiedziałam cicho.
-Możecie mi wytłumaczyć co tu do cholery chodzi?!- wydarł się zdezorientowany Kas.
-O nic Kas. To stara historia, nie warta jakiejkolwiek uwagi.
-No dobra.- widać było, że chciał dowiedzieć się o co chodzi, ale widząc mój stan ustąpił.
-To jak wasze łupy zdobyliście coś?- powiedziałam uśmiechając się do nich.
-Dzięki sławnym przegraniu z tobą, każdy chciał się ze mną ścigać i zarobiłem kilka tysiaków i jedną nawet dobrą bryczkę. Lys będziesz musiał nią jechać.- dodał ucieszony Kas.
-Nie ma sprawy.
-A ty Jonathanie?
-Ja zarobiłem kilka tysiaczków, noi raz przegrałem.
-Cienias.- dodałam uśmiechając się do niego.
-Wybacz o Wielka Królowo Toru.- wszyscy się zaśmialiśmy. Po krótkiej chwili przyszedł chłopak z prośbą o ściganie się ze mną. Oczywiście zgodziłam się, ale uznałam, że lepiej postawić  kilka tysiaczków niż mój cenny wóź. Chłopak się zgodził. I tak zaczął się wyścig, który oczywiście wygrałam.
Po tym wyścigu jeszcze kilka osób chciało się ścigać, ale mój brat zarządził, że jest już zbyt późno i powinniśmy wracać do domu. Zgodziłam się od razu. Wsiedliśmy do swoich wozów. Lys wziął nowo wygraną bryczkę Kasa. Była ona bardzo ładna. Pasowała idealnie do białowłosego, gdyż była biała z delikatnymi zielonymi dodatkami i posiadała podświetlenie też koloru zielonego.
Ruszyliśmy, oczywiście ścigając się. Dobrze, że mam dobrą pamięci i zapamiętałam drogę powrotną, bo oczywiście prowadziłam i w domu byłam pierwsza. Zaparkowałam samochód w garażu i nie czekając na resztę rzuciłam się na i zasnęłam nawet się nie rozbierając.



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Proszę to dla was!
Nie będę się rozpisywać, ale bardzo dziękuję wszystkim moim kochanym bloggerką, które czytają te moje bezsensowne opowiadanie. Kocham was dziewczynki! *.*
Oczywiście staram się czytać wasze blogi jak najczęściej i czasem zapominam dodać komentarz, więc jeśli go nie dodałam to sorry. Jestem strasznie roztrzepana -.-'
A w następnym odcinku będzie wielka niespodzianka!
Kto wyzna miłość Ariel? 
Czy to będzie opiekuńczy Lysander, uroczy Armin czy czarujący Kastiel?
To wszystko dowiecie się w następnym rozdziale!
                                   



                 
Macie Kastiela na osłodę dnia <3

7 komentarzy:

  1. Też Cię kochamy (^ω^).
    Wracając do rozdziału, mimo iż wyścigi już mi się przejadły, jak zwykle zaczepisty ω

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww :D Feministki górą! :D Jestem jak najbardziej za! Rozdział zaisty :D Czekam na nn i zapraszam do mnie "D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i tak w ogóle nowe opowiadanie bd wstawiane na: http://opowiadania-natarii.blogspot.com/
      czekam na nn ;3

      Usuń
  3. Wyścigi zawsze fajne ;) Wybacz, że dopiero teraz ale mam nawał rzeczy do zrobienia, mimo że mam ferie teraz xd Rozdział wyszedł świetnie ;) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam ,niech to będzie Armin!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń