16 listopada 2014

Rozdział 8 ♥

   Jak co dzień obudzona zostałam przez budzik. Zaczynam go już szczerze nienawidzić. Wyłączyłam go jednym wielkim zamaszystym ruchem, przy okazji zrzucając go na podłogę. Budzik roztrzaskał się i rozpadł na kilka mniejszych kawałków. Chyba ten dzień nie zapowiada się najlepiej. Po drodze będę musiała wstąpić do sklepu po nowy budzik. O nie, Roza dzisiaj wyciąga mnie na mały shopping. Będę musiała pogodzić się z wiadomością chodzenia przez 3 godziny po sklepach. Nie, żebym nie lubiła wręcz przeciwnie kocham zakupy, ale dzisiaj mi się nic nie chce. Z takim pozytywnym nastawieniem wstałam do łazienki. Wykonałam jak zwykle codzienne czynności. Mozolnie ubrałam pierwsze lepsze ciuchy. Mój wybór padł na biały i bardzo długi sweterek i czarne legginsy. Dzisiaj nawet makijaż mi nie wychodził.
Co za pechowy dzień- pomyślałam. Zeszłam na dół, ale zamiast dochodzących z kuchni zapachów słyszałam tylko brzdęk mikrofalówki. Weszłam do kuchni, ale nikogo w niej nie było. Dobra to się robi coraz dziwniejsze. Jonego gdzieś wcięło, a ja z moim talentem do gotowania spalę kuchnię. Postanowiłam kupić coś po drodze do szkoły. Ubrałam kurtkę i buty i wzięłam tornister. Zamknęłam dom i schowałam klucze do przegródki w tornistrze. Zaczęłam myśleć o pocałunku. Dlaczego Kas to zrobił? Przecież on mnie nie lubi. Ciągle mi o tym przypomina, dokuczając mi przy każdej możliwej okazji. Porozmawiam z nim o tej dziwnej sytuacji. A może on się z kimś założył, że mnie pocałuje? To jest w jego stylu, a jeśli pójdę z nim o tym porozmawiać to wyjdę na totalną debilkę. Lepiej będzie jak będę go unikać. Ale jeszcze bardziej trapi mnie jedna rzecz. W kim zakochał się Armin? Może w Violce. Jest bardzo ładna, miła i uczynna, no i bardzo nieśmiała. Albo to Kim, a może Melania. Chociaż ta ostatnia nie będzie nim zainteresowana, bo ona podkochuje się w Nat'anie. Ej, czy ja przypadkiem nie jestem zazdrosna? Kurde, chyba trochę jestem, bo w końcu jako jedyna nie jestem w kimś zakochana. No może przesadzam, ale trudno. Z takimi bezsensownymi rozmyślaniami trafiłam do szkoły. Przechodząc przez jezdnię nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu, ale w porę odsunęłam się na tyle, żeby mnie nie przejechał. Niestety samochód próbując mnie ominąć jak najdalej wjechał w pobliską kałużę, która oblała mnie do suchej nitki. Jakby tego jeszcze mało połowa szkoły widziała ten incydent. Zgadnijcie kto miał największy ubaw. Tak zgadliście, Amber i jej przyjaciółeczki. Rozalia widząc całą tą sytuację podbiegła do mnie.
-Jejku wyglądasz jak mokra kura.
-Rozalia, nie pomagasz.- starałam się opanować napad szału.
-Przepraszam, ale wiesz, że ja mówię to co myślę. A wyglądasz oooo...okropnie.- złotooka zawahała się przez chwilę z wypowiedzą, ale w końcu ją dokończyła.
-Dzięki, jakaś ty miła.
-Od dzisiaj cię nienawidzę.
-Oj ja ciebie również.- odparła z uśmiechem Roza i zaciągnęła mnie siłą do toalety w szkole. Ja najchętniej położyłabym się teraz w domu i nie wyszła z niego przez 3 dni.
-Chyba ktoś puścił na mnie jakaś klątwę. Może Amber, ona wygląda mi na jędzę.
-Raczej nie. Jedyne co ona potrafi to nałożyć na siebie kilo tapety.- zaśmiała się białowłosa.
-A ja wyglądam jak mokra kura. Kto lepiej wygląda?
-Oczywiście, że ty. Nawet wyglądając jak menel, wyglądasz lepiej od niej.
-Wiesz, że cię kocham.
-Wiem.
-A wiesz, że z tej miłości mogę cię zabić?
-Nie odważysz się, bo dzisiaj idziemy na zakupy.
-Jakoś mam złe przeczucie do tych zakupów.- odparłam bez przekonania. Rozalia natomiast nie przejęła się moimi słowami i wyszła na dosłownie pięć minut. Po chwili wróciła z jakimiś ciuchami.
-Masz. To są moje zapasowe ciuchy na wszelki wypadek. Mamy ten sam rozmiar.- dziewczyna podała mi taką samą sukienkę jak miała na sobie, tylko z tą różnicą, że jej strój jest koloru fioletowego, a ten był w kolorach bieli i szarości.- Będziemy wyglądać jak bliźniaczki!
-Nie jest trochę za zimno na taką sukienkę.- powiedziałam spoglądając na nią.
-Marudzisz.- oburzyła się Roza.- Dalej ubieraj to bez gadania. Chyba, że wolisz zostać w tych ubraniach.
-Ja nic nie mówię.- Ubrałam sukienkę i przejrzałam się w szkolnym lustrze. Musze powiedzieć, że ładnie w niej wyglądałam.
-Po co ja ci ją dawałam.- białowłosa zrobiła mini facepalma.-Wyglądasz lepiej ode mnie
-No chyba nie. Ciebie nikt tu w urodzie nie pobije.
-Zawstydzasz mnie wiesz?- obie zaśmiałyśmy się i nagle zadzwonił dzwonek. Wyszłam dość niepewnie na główny korytarz. Przechodząc do sali B wszystkie oczy były zwrócone na mnie.
-Przyciągasz większą uwagę niż ja.- zaśmiała się dziewczyna. Na co ja spojrzałam na nią, jakbym ją chciała zabić. Weszłyśmy do klasy. Wszyscy już byli na swoich miejscach, więc i my zajęłyśmy swoją ławkę.
-Ariel przestań przebywać tyle czasu z tym Białym Potworem, bo się w nią zamieniasz.- zaśmiał się Kas, który siedział za mną razem z Lys'em.
-A ja się z tobą nie zgadzam. Ariel wygląda prześlicznie. Uważam, że ten styl bardzo do niej pasuję.- dodał Lys nie odrywając wzroku od swojego notatnika. Odpowiedź ta bardzo zdenerwowała Kasa.
-Może się z nią ożeń?- dodał z przekąsem.
-Kastiel, a może ty jesteś o Ariel zazdrosny, co?- powiedziała białowłosa wiedząc, że wkurzy tym czerwonowłosego.
-Hahaha, o nią? Nigdy w życiu!- zaśmiał się.
-Nigdy, nie mów nigdy.
Całe szczęście ta rozmowa dobiegła końca, ponieważ do klasy weszła pani. Czułam na sobie wzrok czerwonowłosego i chichot Rozalii. Lekcja minęła dość szybko. Wychodząc z klasy, ktoś wpadł na mnie.
-Arluuuuś! Wróciłem do zdrowia. Idziemy na zakupy.- Alexy przytulał mnie i krzyczał mi do ucha jednocześnie.
-Udusisz mnie!
-To co dzisiaj po szkole? Wiesz od razu idziemy.
-Dobrze, pójdziemy tylko puść mnie.- chłopak puścił mnie, a ja spojrzałam na duży tłum, który zebrał się wokół nas.
-Cześć Arluś.- przywitał się Armin.
-Cześ Arminuś.
-Ej miałaś mnie tak nie nazywać.
-Ale przecież wiesz, że i tak będę na ciebie tak mówić.
-To będziesz miała karę.- jego złowieszczy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Ani mi się waż!- w jednej chwili chłopak złapał mnie w pasie i podniósł mnie do góry, przerzucając przez ramię.- Armin! Słyszysz puść mnie! Armin, pożałujesz tegooo!!!
-Nie drzyj się tak, bo zaraz tu przyjdzie Nataniel.
-I dobrze przynajmniej uratuje mnie przez tobą!
-Nie ma szans. Jestem tu najlepszym wojownikiem.
-Zaraz po mnie to tak.- zaśmiałam się przypominając sobie jak go ostatnio ograłam.
-Bo ci dałem wygrać.
-Jak mnie puścisz to dostaniesz prezent.
-Jaki?
-Taki tylko będziesz chciał.- powiedziałam.
-Dobra.- chłopak niepewnie postawił mnie na ziemi. Wtedy ja dałam 'dyla' na dziedziniec. Ale niestety moja forma jest na niskim poziomie i Armin dopadł mnie szybko. Nie mając dużego wyjścia rzuciłam się na wielką stertę liści. Chłopak podążył za mną.
-Hahahaha, Armin, hahaha, gnieciesz mnie!- próbowałam opanować śmiech.
-Trudno! Należy mi się nagroda.- powiedział czarnowłosy.
-Dobraaa, co ma być tą nagrodą?- odpowiedziałam przestając się już śmiać.
-Całus.
-W policzek?
-Zgoda.- niebieskooki niezbyt chętnie się na to zgodził. Więc nadal leżąc w liściach, podniosłam głowę by pocałować Armia w policzek, ale ten w ostatniej chwili odsunął się i pocałowałam go centralnie w usta. Całował on bardzo delikatnie jakby bał się, że zaraz ucieknę. Ale nawet jeśli to jestem przez niego przygnieciona, a po drugie to nawet bym nie chciała. W końcu chłopak oderwał się ode mnie z wielkimi rumieńcami.
-Ja przepraszam.Nie chciałem.- czarnowłosy zaczął tłumaczyć się, ale uciszyłam go następnym pocałunkiem. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam.
-Nagroda to nagroda. A czy teraz mógłbyś zejść ze mnie, bo zaraz stracę przytomność.- niebieskooki zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Ale posłusznie zszedł ze mnie i pomógł wstać.
-Jjjj-aaa yyyyy-m mu-szę już iść. Do zobaczenia.- chłopak uciekł pospiesznie nie patrząc na mnie.
Chyba go wystraszyłam. Ale on tak świetnie całował, że zatraciłam się w tym. Kurde, teraz będzie mnie unikał. Później przeproszę go za to. Nagle usłyszałam, jak ktoś mnie woła.
-Ariel, szukałam cię chyba wszędzie. Gdzieś ty była?! Ostatni raz widziałam cię uciekającą przed Arminem.- białowłosa dopytywała się, a ja z każdym jej słowem robiłam się coraz bardziej czerwona.
-Czy ja o czymś nie wiem? Wyglądasz tak jakbyś się przed chwilą całowała.- nie proszę nie zaczynaj tego tematu.- Widziałam przed chwilą Armina, był czerwony.... Zaraz, zaraz... Czy ty się z nim całowałaś?!
-Rozalia! Proszę ciszej!
-Wiedziałam, że on się w tobie zakochał! Wiedziałam! Ostatnio mówił coś, że spotkał cudowną dziewczynę i-i-i-i-i to jesteś Ty!!!- dziewczyna coraz bardziej się nakręcała, a ja coraz bardziej się czerwieniłam.
-Coś ty?! On we mnie?! Bądź poważna. Obiecałam mu całusa tylko dlatego, żeby mnie puścił.
-Ale to nie był taki wymuszany całus. Gadaj, mów, błagam.- nadawała by się na dziennikarkę.
-Nie, nic nie było.- skłamałam.
-Jakoś ci nie wierzę.
-Nie chcesz, nie wierz.- odwróciłam się i miałam zamiar wyjść ze szkoły, ale ktoś mnie zatrzymał.
-Hola, hola, hola. A ty gdzie? Nie wiesz idziemy na zakupy?- Alexy jak zwykle uradowany.
-Em-mm zapomniałam.
-Idziemy!- złapała mnie za ramię Rozalia, która uśmiechała się od ucha do ucha.
-To na ZAKUPY!!!!- a za drugie ramię złapał mnie Alexy.- Nie wiecie, dlaczego Armin uciekł mi? Chciałem go zabrać na zakupy.- Rozalia chciała już się wygadać, ale dostała kuksańca łokciem w żebra.
-Nie, nic o tym nie wiemy.- dodałam z przyszywanym uśmiechem na co białowłosa roześmiała się.
Gdy weszliśmy do wielkiego centrum, które mieści się kilka ulic od szkoły, dwójka moich towarzyszy zaczęła poszukiwania ciuchów. Byliśmy chyba w 15 sklepach na 20. Roza i Alexy pokupowali sobie chyba z tonę ciuchów. Ja natomiast wybrałam sobie chustkę w panterkę, czarną przedłużaną bluzkę z wielkim sercem, czarną bokserkę oraz różnokolorową spódniczkę, którą wybrał mi niebieskowłosy. Z moimi małymi zakupami postanowiłam iść do kawiarni, natomiast moi towarzysze postanowili jeszcze pobiegać po sklepach. Usiadłam i zamówiłam małą czarną, która będzie dobrym orzeźwieniem dla mojego zmęczonego organizmu. Oglądałam przechodzących ludzi, gdy nagle zobaczyłam znajomą mi twarz. Ale skąd ja ją znam? Był to mężczyzna starszy ode mnie może o rok albo dwa. Jego czarne włosy delikatnie opadały na oczy koloru dojrzałego zboża. Lekko zadarty nos, delikatne usta i biała cera. Ubrany w niebieską marynarkę, biały T-shirt oraz czarne rurki. Znam go! Jestem tego pewna. Ale skąd?
 Nagle pojawili się moi towarzysze, którzy zdążyli już zamówić cappuccino i gorącą czekoladę. Po wypiciu tych oto napoi udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Alexy odprowadził mnie do domu, ponieważ mieszkał kilka ulica dalej. Pożegnałam się z nim. Potem przywitałam się z Jonym, z którym zjadłam kolację. Obejrzeliśmy też jakiś film, przy którym usnęłam. Obudziłam się potem w swoim łóżku, ale obróciłam się i dalej poszłam w Objęcie Morfeusza.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jupi nareszcie skończyłam. ^^
Przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdział, ale wiecie sprawdziany i kartkówki mogą człowieka przytłoczyć. Jestem wykończona psychicznie. Ja chcę jakiś dłuższy weekend, żeby chodź przez chwilę odpocząć od tego nawału pracy.
Dziękuję też wszystkim moim wiernym czytelniką! ♥
Jesteście mega-mega-mega-mega-megaaaa Kochani ♥

Zapraszam u góry na ankietę! 

Nowa ankieta dotycząca rysowania ♥ 

Uwaga czytasz komentuj! Nie masz konta? Nic nie szkodzi. Dodaj komentarz z anonima! 
To wiele dla mnie znaczy i zachęca mnie do pisania ;D
                                                   






                                                                         
Słodki śpiący Arminuś! ♥
Kawaii *,*
Brałabym.

2 listopada 2014

Rozdział 7 ♥

 Przez cały tydzień leżałam w moim więzieniu (czyt. pokój).Bardzo często odwiedzał mnie Kastiel z Lysandrem, trochę mniej Armin, ponieważ miał coś ważnego do powiedzenia. Rozalia natomiast potrafiła do mnie przyjść 3 razy dziennie z bardzo błahymi sprawami. Mówiłam wam już, że Alexy podczas jakiegoś biegu złamał nogę. Biedaczek, teraz to już na pewno nie pójdzie ze mną i Rozą na shopping.
  Obudzona porannymi zapachami dochodzącymi z kuchni, zeszłam delikatnie po schodach ubrana jeszcze w piżamę. Co do mojej nogi to już z nią wszystko dobrze. Byłam u lekarza i dostałam pozwolenie na pójście do szkoły. Za niecałą godzinę mają po mnie przyjść złotooka i różnooki. Zjadłam posłusznie uszykowane śniadanie. Podziękowałam mojemu kochanemu kuzynowi za posiłek. Powiedział mi, żebym uważała na siebie na co ja powiedziałam, że Roza będzie mnie pilnować. Na co chłopak zaśmiał się.
Poszłam na górę, gdzie postanowiłam się przebrać w śnieżnobiałe dżinsy, mój ukochany burgundowy sweterek, a pod to białą koszulę. Wystawiłam kołnierzyk na zewnątrz. Lekki makijaż, bo białowłosa uznała, że mocny makijaż mnie szpeci. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Kiedy skończyłam mój makijaż usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam delikatnie stąpając na moją chorą kostkę na dół. W drzwiach stali moi przyjaciele.
-Witaj Ariel.- przywitał się jak zawsze uprzejmy Lys.
-Wyglądasz bosko!- dodała Roza.
-Dziękuję.- odparłam. Lys bardzo uważnie mi się przyglądał, ale niczego nie powiedział. Ja natomiast ubrałam jasno brązowe botki oraz mój ukochany bordowy płaszczyk. Wyszliśmy z mojego domu, który zamknęłam. Jony dawno już wyszedł.
-Jesteś pewna, że dojdziesz do szkoły. Może Lys wziął by cię na barana?- pytała złotooka.
-Jest wszystko dobrze.- powiedziałam lekko kłamiąc, ponieważ trochę zaczęła mnie boleć.
-Kłamiesz. Przecież widzę.- stwierdziła. Miałam znowu zaprzeczyć, ale w tym momencie odezwał się Lys.
-Jeśli pozwolisz wezmę cię na barana.- chłopak schylił się, a mi zrobiło się głupio i postanowiłam spełnić jego prośbę. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się zwycięsko. Ona coś kombinuje. Gdy weszliśmy na dziedziniec, zobaczyłam idącego w naszą stronę Kasa. Miał dziwny wyraz miny, ale u niego taka mina to norma.
-Ślicznie razem wyglądacie.- odpaliła moja przyjaciółka, która teraz uśmiechała się od ucha do ucha.
Oboje spłonęliśmy rumieńcami.
-Rozalio, o czym ty mówisz?- zapytał różnooki.
-No, bo ładnie byście wyglądali jako para.
-Widać Biała Dama chce swatać cię z Lysem.- dodał bardzo rozweselony czerwonowłosy.
-Coś ty powiedział?!- zdenerwowała się. -Biała Dama?! I mówi to osoba, której widać czarne odrosty.
-Stul twarz.
-Zachowujecie się jak dzieci w przedszkolu.- dodał białowłosy.
-Zgadzam się z Lysandrem. Czy wy zawsze musicie mieć jakieś 'ale' do siebie?
-Tak!!!- odpowiedzieli w tym samym momencie.
-Chociaż w jednym się zgadzają.- Lys wyglądał na bardzo rozbawionego całą tą sytuacją.
-Koniec tematu. Zaraz się spóźnimy na lekcję.- powiedziałam. Do dzwonka zostało niecałe 3 minuty.  
W pośpiechu pociągnęłam kłócącą się Rozę i pobiegłam razem z nią pod salę nr. 23. Niestety na lekcję się spóźniłyśmy za co dostałyśmy burę. Pani Minque jest bardzo surowa. Jest niską kobietom na moje oko około 48. Farbowane na rudo włosy, oczy koloru zgniłej zieleni, które patrzą się na ciebie z wielką pogardą i wyższością. Co charakteryzowało tą kobiecinę to piegi. Bardzo dużo piegów. Ubrana zawsze w zieloną marynarkę, białą bluzkę i czerwone mini dzwony.
Lekcja z tą panią to istny koszmar. Jest okrutna, złośliwa, a przede wszystkim bardzo wymagająca. Każdego by pytała i wymagała od ciebie jak najwięcej. Nie przepadała zbytnio za mną i za białowłosą.
Pytacie się pewnie dlaczego? Kiedyś moja przyjaciółka w napadzie wściekłości powiedziała jej, że ubiera się jak dziwadło i różne obelgi. Za to dostała wypracowanie na jakiś głupi temat oraz naganę. Natomiast mnie nie lubi, ponieważ kumpluję się z Rozą, a po drugie kiedyś przez przypadek wylałam na nią kawę. Tak naprawdę to zostałam popchnięta przez Kasa, który wiedział, że kawa się na nią wyleje. Ja dostałam burę, a Kastiel miał wielki ubaw. Wracając do lekcji to zostałam zapytana chyba z dwa razy. Odpowiedziałam bardzo nie chętnie, ale Minque nie odezwała się tylko zapisała coś w swoim szarym notesiku.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Oprócz w-f na, którym nie ćwiczyłam. Zastanawiało mnie tylko jedno przez cały dzień nie widziałam Armina. Brakuje mi go. Przez cały mój pobyt w domu odwiedził mnie raptem kilka razy. Smuciło mnie to, ponieważ bardzo go lubię. Moje rozmyślania przerwał ktoś wychodzący z szatni do, której właśnie szłam. Tym kimś był czerwonowłosy. Gdy mnie zobaczył rozejrzał się na boki jakby czegoś szukał. Zatrzymał się niedaleko wejścia do szatni dziewcząt. Chciałam obok niego przejść, lecz on zgrabnie zastawił mi przejście rękom. Delikatnie przysunął się do mnie. Nasze ciała stykały się delikatnie. Próbowałam się wyrwać, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać, ponieważ jakaś dziwna siła nie pozwalała mi się ruszyć. Przepiękne czekoladowe oczy patrzyły się na mnie bardzo hipnotyzująco.
-Możesz mi powiedzieć.....- niedane mi było dokończyć, ponieważ czerwonowłosy zatopił usta w moich. Odwzajemniłam pocałunek, który był delikatny, a zarazem pełen pożądania. Ale czemu on mnie całuje?
To pytanie jednak odpłynęło w nie pamięć, ponieważ czekoladowooki coraz zachłanniej całował. Nagle usłyszałam jakieś kroki. Poruszyłam się, ale Kastiel nic sobie z tego nie robił. Natomiast ja odzyskałam czucie w moi ciele, które na początku nie chciało mnie słuchać.Wyrwałam się z uścisku i pobiegłam w stronę wyjścia. Całe szczęście, że to ostania lekcja. Zapomniałam nawet o mojej kostce, która zaczęła mnie boleć. Doszłam do ławki, gdzie usiadłam. Kostka bolała niemiłosiernie, a ja lekko zwijałam się z bólu. Próbowałam ją jakoś rozmasować. Gdy podniosłam wzrok na przechodniów ujrzałam Armina, który spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął.
-Cześć pięk... Ariel.- poprawił się.- Ej nic ci nie jest?
-Kostka trochę mnie boli.- powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-Widać, że nie trochę.- powiedział.- Może nie jestem jakimś pakerem, ale wskakuj mi na barana, a ja cię zaniosę do domu i nie ma żadnych 'ale'.
-Ale naprawdę nic mi nie jest. Armin proszę cię nie patrz tak na mnie. To już druga osoba, która mnie dzisiaj nosi na barana.
-Kto mógł nosić królewską jegomość, prócz mnie?- odparł teatralnie. Muszę przyznać, że Armin ma zadatki na aktora.
-Lysander za namową Rozalii zaniósł mnie do szkoły.- chłopak nie był ucieszony, ale nie dał po sobie tego poznać.
-Namową? A to nie był rozkaz?
-Ojej. Przecież znasz Rozuś.- zaśmialiśmy się oboje znając dyktaturę złotookiej. Armin zaniósł mnie do domu. Jonego na szczęście nie było, ponieważ dostałam bym kazanie. Zaprosiłam niebieskookiego do środka mówiąc, że nie chcę zostać sama. Chłopak ucieszył się z mojej propozycji. Zrobiłam herbatę malinową i podałam ciasteczka.
-Przepraszam cię, że cię nie odwiedzałem, ale....- niebieskooki lekko się zarumienił.- Musiałem coś przemyśleć.
-Zakochałeś się?- odpowiedziałam z ciekawością.
-Eeee...m...Możliwe.- jego twarz z różowej zmieniła barwę na purpurowy.
-A powiesz mi kto jest twoją wybranką?- byłam bardzo ciekawa.
-Dowiesz się....to...ktoś kogo bardzo dobrze znasz.- powiedział przybierając różne odcienie koloru.
-Rozalia ma chłopaka.- powiedziałam na żarty.
-Nieeee! Coś ty, to nie Roza. I nie patrz tak na mnie nie powiem ci.
-No dobra.- lekko obrażona zrobiłam kwaśną minę.
-Może pogramy w simsy?- zgrabnie ominął temat.
-Jejej. Gramy!
Przez cały dzień grałam z Arminem w różne gry. A muszę wam powiedzieć, że mam ich bardzo dużo. Przez cały czas czarnowłosy patrzał się na mnie,jakby chciał coś powiedzieć, ale brak mu odwagi. Potem przyszedł Jony, ale gdy zobaczył mnie i niebieskookiego razem uśmiechnął się i wyszedł. A ja zasnęłam na ramieniu Armina, który delikatnie położył mnie na poduszce. Poczułam jeszcze, że przykrywa mnie kocem i całuje w policzek. Niestety, ale dalej nic nie pamiętam, ponieważ odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Zostałam obudzona przez szarookiego, który zaprosił mnie na kolację.
-A gdzie Armin?- spytałam.
-Wyszedł jakieś 2 godziny temu. A czemu pytasz?- zapytał lekko unosząc brew.
-A nie nic.
-Ariel, a może ty się zakochałaś?
-Ja? A czemu tak sądzisz?- zdziwiło mnie to pytanie.
-No, nie wiem.- odparł chłopak, jakby wiedział coś o czym ja nie wiem.
-Kłamiesz mów co wiesz!
-Nic nie wiem, a jak już wiem to na pewno ci nic nie powiem.
-To nie jem kolacji.- zrobiłam obrażoną minę, która zawsze działała.
-To nie. A zrobiłem te pyszne kotleciki.
-Kotleciki? Mniam. Już schodzę!- Zjadłam ze smakiem przygotowaną kolację. A potem poszłam się umyć. I zmęczona całym tym pokręconym dniem zasnęłam, nawet nie zastanawiając się nad niczym.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Rozdział trochę dłuższy. Nadal mam dylemat z kim powinna być Ariel -.-' Jak ja się tak będę zastanawiać to ona zostanie starą panną z 20-ską kotów. Pomożecie?
Przypominam o ankiecie tam u góry w prawym rogu.
Dlatego w tym rozdziale zrobiłam kilka gorących momentów z każdym chłopakiem ( Kasem, Lysem i Arminem).Pomóżcie błagam, bo mnie szlak jasny trafi. A Ariel przeze mnie zostanie stara panną. :P
Jeśli są jakieś błędy to sorry. -.-'
W następnym odcinku pojawi się tajemniczy Wiktor. Ale co do tej informacji to nie jestem pewna.


Scena pocałunku Ariel i Kastiela *.*