27 listopada 2015

Rozdział 14 ♥

 Przez cały weekend śnił mi się ten sam horror, który spotkał mnie kilka lat temu. Zrywałam się wtedy z łóżka i dostawałam takiej paniki, że roztrzaskałam komodę i prawie wyskoczyłam przez okno. Na szczęście do pokoju wpadł Jony, który uratował mnie przed tym. W mojej głowie było zbyt dużo myśli i złych wspomnień, które powracały z trzykrotną siłą z każdą chwilą gdy próbowałam usilnie zapomnieć. Jony przez całą noc czuwał nade mną i pomagał mi zapomnieć. Ale przeszłość nigdy nie zostawi nas w spokoju. Będzie za nami chodzić, aż dopadnie człowieka i zniszczy go doszczętnie.
***
Rano obudził mnie śpiew ptaków. No ale to oczywiste, bo przez otwarte okno dochodziły różne odgłosy gwaru i hałasu przejeżdżających samochodów. Spałam w dość nie wygodnej pozycji, ponieważ nadal tkwiłam przytulona do Joniego.
-Hej wstawaj!- wydarłam się mu do ucha.
-Jeszcze 5 minut.- mamrotał.
-A kto mi zrobi śniadanie?- spytałam przeciągając ostatni wyraz.
-Aż tak ci posmakowały moje śniadanka?- podniósł się uradowany.
-No pewnie! Nikt nie robi tak pysznych śniadanek.- uśmiechnęłam się pogodnie.
-Dobrze ty lizusie. To już idę ci robić.- wstał.- Co powiesz na bekon i omlet?
-Brzmi pysznie.
I wyszedł z wielkim bananem na twarzy. A ja udałam się ubrać. Podeszłam do szafy i wybrałam czarną koronkową bluzkę, a do tego czerwoną mocno rozkloszowaną spódnicę. Ubrania wzięłam do łazienki. Dzisiaj postanowiłam, że umaluję się tak jak zawsze, czyli tusz, kredka pod oczka, puder (by zamaskować tego wielkiego siniaka) i kreska eyelinerem. Włosy zostawiłam w moim artystycznym nieładzie.
Zeszłam na dół i zjadłam przygotowane śniadanie. Do szkoły tym razem szłam sama, co mnie mocno zdziwiło. Nagle sobie przypomniałam, że dzisiaj mamy na 10.35. Przywaliłam sobie mentalnie w ten czerwony łeb. Jaka ja jestem głupia, jak można o tym zapomnieć. Ale postanowiłam się przejść do parku i tam spędzić tą godzinę. Usiadłam więc na ławce przy fontannie. Rozłożyłam się i zaczęłam rozkoszować się ostatnimi promieniami słońca. Usłyszałam szczekanie, ale nie przejęłam się tym.
-Kogo my tu mamy?- zapytał Kastiel.
-Cześć rudzielcu.- uśmiechnęłam się, ale nadal miałam zamknięte oczy.
-Cześć małpiatko. - dociął chłopak.
-Mogłabym cię spytać o to samo?- otworzyłam oczy.
-Wyszedłem na spacer z Demonem.- podrapał się po skroni.
-Masz psa!- zerwałam się z miejsca tak, że prawie upadłam na swoje cztery litery.
-Ale ekscytacja.- zaśmiał się.
-Gdzie on jest?
-Widzisz tego psa, który właśnie do nas biegnie?
-Ale kawaii!- dalej go nie słuchałam tylko podbiegłam do psa i zaczęłam się z nim bawić. Kastiel podszedł do nas.
-Dziwne.- odparł.- Zazwyczaj na wszystkich warczy, nawet na Lysa, a przecież on jest częstym gościem u mnie.
-Może wyczuł, że jestem fajna. Podobno psy wyczuwają kto jest dobry, a kto nie.- stwierdziłam.
-Twierdzisz, że Lysander jest zły?
-Lys jest najfajniejszym człowiekiem jakiego spotkałam.- powiedziałam.
Kastiel zrobił dziwną minę, ale nie odezwał się słowem. Bawiłam się z Demonem, aż Kastiel podszedł do mnie bardzo, ale to bardzo blisko i zapytał.
-Podoba ci się Lysander?- zapytał tak szybko, że ledwo co zrozumiałam jego słowa.
Zamarłam. I co by mu tu odpowiedzieć.
-Skąd ci takie pytanie przyszło do głowy?
-Odpowiesz?- jego ton był chłodny.
-Szczerze?
-Szczerze.
-Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, kto mi się podoba. Lysander jest bardzo miły, fajnie mi się z nim rozmawia, jest czuły i słodki. Jeśli tak by się zastanowić to tak. Podoba mi się. Ale nie tylko on.
-A kto ci się jeszcze podoba?- zapytał.
-A co ty tak nagle interesujesz się mną? Podobam ci się czy co?
-Tobą? Takim strasznie wkurzającym mikrusem.- roześmiał się chłopak, ale ja wyczułam, że kłamie.
-Jesteś słodki gdy jesteś zazdrosny.- odpowiedziałam.
-Ja zazdrosny? O kogo? O ciebie?!- roześmiał się jeszcze bardziej fałszywie.
-Dobra skończmy ten bezsensowny temat.- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Zerwałam się na równe nogi.- Już tak późno. Spóźnimy się do szkoły.
-Aż tak ci się śpiesz?
-Ostatnio dwa razy się spóźniłam na lekcję z panią Minque i nie chce przeżywać jej kazania jeszcze raz, a tym bardziej ponownie iść do dyrki.
-Muszę ci powiedzieć, że Minque przy Montannie to wychodzi bardzo słabo. Ale masz rację chodźmy.
-Ty wielki wagarowicz?- zaczęłam się z niego nabijać.
-Jak ta baba krzyczy to mam ochotę w nią czymś walnąć.Jest wkurzająca.
-Co racja, to racja i jeszcze pluje.
-Opluła cię. O bleeee.- zrobił zniesmaczoną minę.
Kastiel musiał iść odprowadzić psa do domu. Ja natomiast ruszyłam do szkoły. Przechodziłam właśnie przez pasy, gdy przy kawiarni zobaczyłam znajomą twarz. Rozalia pomachała do mnie z wielkim bananem na ustach.
-Nie uwierzysz?! - wykrzyczała na powitanie.
-Sprzedajesz gorące newsy 'a la Rosalia' - zaśmiałam się za co dostałam torebką przepełnioną książkami i kosmetykami. Chodź wątpię by kiedykolwiek Rozalia użyła chodź kilku z nich. Jest naturalnie piękna.
-Nie żartuj sobie. - oburzyła się.
-No już dobrze. - wywróciłam oczami i opadłam na ławkę przy której nagle się znalazłyśmy.
-Twój kuzyn jest gejem. - zakrztusiłam się powietrzem, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
-Że co ty opowiadasz?! Przecież on ma dziewczynę. - oparłam po dłużej chwili, gdy przestałam już śmiać się jak wariatka.
-Mówię poważnie, słyszałam to na własne uszy.
-Rozalio... - złapałam ją za rękę, ale ona wyrwała się.
-Mówił do kogoś przez telefon, że ma się nigdy więcej nie pojawiać w jego życiu, ani w żadnym wypadku nie szukać ich.
-Ich? - odparłam z zdziwieniem.
-No ciebie i Jony'ego. Przepraszam źle dobrałam słowa. - zaśmiała się z zakłopotaniem.
-Jak to mnie? - wystraszyłam się, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie mogę wciągać w to Rozalię, bo to nie jest na jej nerwy.
-No ciebie... myślałam, że wiesz.
-Przepraszam Cię, muszę iść. - ruszyłam tak szybko jak to było możliwe. W tle nadal słyszałam krzyczącą białowłosą, ale nie interesowało mnie to w tej chwili. Najważniejsze teraz było dowiedzieć się kto dzwonił do Jony'iego i dlaczego ten ktoś wie, gdzie ja jestem. Przecież doskonale zamaskowałam swoje dawne życie. Przecież idealnie upozorowałam swoją śmierć.


Rysunek pod tytułem "Co nuda na lekcji robi z człowiekiem."

5 komentarzy:

  1. Spoczko rozdział, tylko czas czekania jest bardzo nieproporcjonalny do długości rozdziału.
    Końcówka genialna^^ "Przecież idealnie upozorowałam swoją śmierć." super
    Pozdro i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. zagdzam się z ..Let is Die'' Super rozdział, ale taaaak długo czekałyśmy :'/ a końcówka super mnie zaciekawiła. Mam nadzieję, że nastepny rozdział pojawi się niedługo ( czyt. BŁAGAM TYLKO NIE ZA DWA MIESIĄCE!) ekhm. no... Pozdrawiam i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie!!!!!!!!!!!! Pisz szybko nexta!
    Jesteś super blogerką, a jeżeli będziesz tak mało postów wstawiać to stracisz, czytelników ( nie nie grożę, uprzedzam).
    Twój blog jest ekstra i nawet nie waż mi się myśleć inaczej!!
    Pięknie rysujesz, masz talent.
    Może mogłabyś zrobić zakładkę z rysunkami?

    PS. Na serio? Jony jest gejem? Nie spodziewałabym się tego.

    Pozdrawiam i życzę weny
    Amelie White♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, kontynuuj. Zapraszam też do mnie http://mlovelyo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ale krótkie :3
    Weeeeeeny życzę!
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń